O jubileuszu 30-lecia Polskiej Szkoły w Albion, edukacji polonijnej i społecznym dziennikarstwie – rozmowa z Grażyną Walendzik

Z cyklu „Wasze historie” przedstawiamy rozmowę z Grażyną Walendzik – historykiem, krytykiem i propagatorem sztuki, pedagogiem i edukatorem polonijnym, dziennikarzem oraz redaktorem prasy polonijnej.

Justyna Tarnowska [J.T.]: Polska Szkoła w Albion świętuje w tym roku jubileusz 30-lecia. Jakie były okoliczności powstania placówki?

Grażyna Walendzik [G.W.]: Zaczęło się 9 października 1993 roku w Hoppers Crossing, kiedy to o. Dominik Jałocha OP reprezentujący Dominikańskie Duszpasterstwo założył polską szkołę zarejestrowaną jako organizacja Polish Association Hoppers Crossing Inc., odpowiadając tym samym na edukacyjne potrzeby polskich rodzin – głównie posolidarnościowej emigracji – osiedlających się w zachodnich dzielnicach Melbourne.

Potrzeby rosły, więc w ślad za nimi powstały z inicjatywy ojca Jałochy dwie kolejne szkoły: średnia w Hoppers Crossing (rok 1996) i podstawowa w Craigieburn (rok 1998). Łącznie w wynajmowanych pomieszczeniach uczyło się ponad 120 uczniów. Ta liczba wciąż się zwiększała, a wynajmowanie pomieszczeń zdawało się być elementem limitującym rozwój.

Polska Szkoła w Hoopers Crossing. Pierwszy z lewej o. Dominik Jałocha OP (archiwum Haliny Kuszner)

J.T.: Jakie podjęto kroki, aby rozwiązać sytuację lokalową szkoły?

G.W.: Zaczątkiem nowego rozwoju był rok 2003, czyli 20 lat temu. 17 grudnia na posiedzeniu Zarządu Ośrodka w Albion, z udziałem prezesa Andrzeja Szumnego i ojca Dominika Jałochy, podjęto decyzję o przeniesieniu trzech szkół do Albion i utworzeniu Albion School Foundation (AFS), którego celem było gromadzenie funduszy na budynki szkolne.

Redagowałam wtedy „Akcent Polski” i wspierałam akcję zbierania funduszy, publikując co miesiąc apele i listę wpłat pieniężnych na Fundację ASF. W tym czasie ojciec Dominik zaproponował mi dołączenie do grona nauczycieli w szkole, a niedługo potem – objęcie funkcji dyrektora placówki.

J.T.: Jakie były początki szkoły w nowym miejscu?

G.W.: Rok szkolny 2004 rozpoczęliśmy w budynku Klubu Polskiego w Albion. Pamiętam że moja klasa – prawie 40–osobowa – mieściła się w dużej sali Klubu Polskiego. Przy głównym wejściu po lewej stronie powieszono tablicę, a dzieci siedziały w kucki na podłodze. Korzystałam z dużej przestrzeni i wprowadzałam do zajęć lekcyjnych dużo elementów edukacyjno-zabawowych.

Wkrótce do pomocy dołączyła pani Lidia Szymczak i podzieliłyśmy moją ogromną grupę. Pani Lidia przeszła do mniejszej sali restauracyjnej, a ja do ciemnego pomieszczenia bilardowego zlokalizowanego pod sceną dużej sali. Panie Krysia i Wiesia uczyły w pomieszczeniach przyrestauracyjnych. Mieliśmy wtedy ponad 160 ucznió! Warunki były trudne, ale towarzyszył nam entuzjazm i ogromne wsparcie polskiej społeczności dzielnic zachodnich, która hojnie przekazywała pieniądze na Albion School Foundation. To dzięki niej możliwe było szybkie spłacenie pożyczki na budowę szkolnych budynków.

J.T.: Jak w Waszej szkole wygląda nauczanie języka polskiego?

G.W.: Szkoła posiada pełną akredytację australijskiego Departamentu Edukacji (Department of Education and Training) i realizuje program zgodny z wytycznymi polityki oświatowej stanu Wiktoria – Victorian Carricullum.

Uczymy języka jako drugiego, a nasi nauczyciele od nauczania początkowego uczą także w szkołach australijskich. Są znakomicie przygotowani pedagogicznie i metodologicznie, a swoje umiejętności poszerzają uczestnicząc w stanowych konferencjach dla nauczycieli organizowanych przez Community Language Schools (CLS) oraz w kursach metodologicznych. Każdy nauczyciel zaczynający pracę w naszej szkole musi ukończyć 3-miesięczny kurs metodologii nauczania języka.  

Uczymy zgodnie z polityką POLT, czyli Principles of Learning and Teaching in Australia. W konspektach lekcji uwzględniamy 6 poziomów taksonomicznych Blooma i teorie wielorakich inteligencji (Multiple Intelligences), które stały się wytycznymi współczesnej edukacji.Nasza szkoła realizuje także ideę „Komunikatywnej klasy” (Communicative classroom), czyli klasy wyposażonej w materiały wizualne bardzo ważne w procesie utrwalania języka.

Odwiedź stronę internetową Polskiej Szkoły w Albion.

J.T.: Jakie są to pomoce dydaktyczne?

G.W.: Na przykład plansze pomagające wdrażać materiał gramatyczny i słownictwo. Obwieszamy nimi ściany, aby uczniowie wizualnie, co tydzień przypominali sobie o regułach i szybko odszukiwali ważne – często trudne do zapamiętania – słowa.

Nasze pomieszczenia do nauki wyposażone są także w niezbędne materiały dydaktyczne, książki, monitory telewizyjne, sprzęt komputerowy, interaktywną tablicę i kolorową fotokopiarkę.

Dysponujemy równiż szkolną biblioteką służącą uczniom, rodzicom i znajomym, a także szkolnym sklepikiem, w którym uczniowie mogą za symbolicznego dolara kupić podarowane zabawki, gry lub książeczki. Dzieci, zwłaszcza młodsze, uwielbiają klasowe wizyty w sklepiku zabawnie nazywanym przez nas „szkolnym salonem David’a Jones’a”.

Jesteśmy szczęśliwi, że mamy własne budynki, w których możemy organizować klasy w sposób sprzyjający nauce i tworzyć centrum edukacyjne w zachodnich dzielnicach Melbourne. W miarę możliwości pomagamy też innym organizacjom. W  tym roku szkoła użyczyła bezpłatnie Muzeum i Archiwum Polonii Australijskiej pomieszczenia do katalogowania archiwalnych zbiorów.

J.T.: Z jakimi instytucjami współpracuje Wasza szkoła?

G.W.: Przez szereg lat współpracowaliśmy z prof. Robertem Dębskim (niestety zmarłym w 2022 r.) z Katedry Nauki Języka Polskiego Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie. Prof. Dębski był przez kilka lat członkiem naszego zespołu pedagogicznego i autorem pierwszego w Australii, wdrażanego w naszej szkole programu hybrydowego (F2F i online) przygotowującego starszych uczniów do matury z języka polskiego.

Korzystamy także z kursów dokształcających przygotowywanych przez Ośrodek Doskonalenia Nauczycieli działający przy Stowarzyszeniu „Wspólnota Polska” oraz webinariów Fundacji EduSEN, działającej prężnie w Irlandii.

J.T: Jakie dodatkowe inicjatwy były i są organizowane w Waszej szkole?

G.W.: W latach 2003–2013 organizowaliśmy wspólnie z ojcem Dominikiem i rodzicami obozy integracyjne dla uczniów naszej szkoły, a w latach późniejszych – weekendowe wycieczki (m.in do Buchan Cave w Gippsland, do Grampians – dla uczniów klas starszych) oraz szkolne wyprawy do ogrodów zoologicznych (m.in. do afrykańskiego w Werribee i płazów w Healesville, do Muzeum Nauki w Spotswood).

Obóz szkolny w Coolamatong
Obóz szkolny
Obóz szkolny

W ubiegłym roku, po zniesieniu restrykcji kowidowych, zorganizowaliśmy dla starszaków wyprawę do melbourneńskiego akwarium. Oczywiście była to wycieczka edukacyjna, poprzedzona projektem mającym na celu wzbudzić dyskusje i krytyczne myślenie na temat:  „Co sądzisz o ZOO? Czy są potrzebne, czy są okrutne?”. Będąc w akwarium uczniowie otrzymali odpowiednie zadania by zgromadzić argumenty do dyskusji na temat sztucznie tworzonych zwierzęcych środowisk. Tego typu projekty organizuję często w starszej klasie. Uczniowie lubią wybierać i debatować na bliskie im tematy np. ochrony środowiska. W 2022 roku zorganizowaliśmy dyskusję nt. tragedii zatrucia Odry w Polsce.

W Melbourne Aquarium

Dodatkową formą nauki polskiej kultury są projekty historyczne np. „Konstytucja 3 maja oczami mistrza Matejki”, „Mikołaj Kopernik – astronom i teolog”. Wśród młodszych uczniów powodzeniem cieszyły się projekty „Miś Wojtek – żołnierz Armii Andersa” oraz „Słynne postacie z polskich banknotów”.

Nasza szkoła jest super – przeczytaj RELACJĘ uczniów ze szkoły w Albion.

J.T.: Czy uczniowie szkoły w Albion lubią brać udział w konkursach?

G.W.: Owszem. Oprócz konkursów zewnętrznych, nasza szkoła organizuje konkursy wewnątrzszkolne. W przeszłości były to konkursy talentów wokalnych, muzycznych, poetyckich i plastycznych. Od dwóch lat koncentrujemy się na konkursach plastycznych i multimedialnych. Dla przykładu w konkursie o Św. Janie Pawle II w 2021 roku nasi uczniowie oprócz nagród szkolnych, wygrywali główne nagrody w Sydney. W tym roku organizujemy konkurs na kartkę z życzeniami na 30-lecie naszej szkoły.

Regularnie zachęcamy naszych uczniów do udziału w konkursach organizowanych poza naszą szkołą. Z dumą muszę przyznać, że trzej uczniowie z mojej klasy zdobyli dwie główne nagrody w tegorocznym, międzynarodowym konkursie „W duchu Strzeleckiego”, organizowanym przez Kosciuszko Heritage Inc. z siedzibą w Sydney. Pierwszą nagrodę w kategorii młodzieżowej – plastycznej zdobył Marcel Jaśkowski za komiks zatytułowany „The Adventure of P.E.Strzelecki”, zaś Olivier Jaśkowski i Adam Werner wywalczyli Grand Prix w kategorii młodzieżowej – muzycznej za „Rapową Balladę o Strzeleckim”. Udział w konkursie poprzedziła kilkuetapowa, klasowa praca nad realizacją projektu o Pawle Edmundzie Strzeleckim. Tego typu projekty, uwieńczone sukcesem uczniów dają ogromną satysfakcję i powód do dumy z naszych uczniów.

J.T.: Jakie wartości przekazujecie uczniom?

G.W.: Uczymy nie tylko języka polskiego, ale także nierozłącznej z językiem polskiej kultury. Z niezwykłą, polską kulturą i historią walczącego żołnierza, który tak często składał ofiarę życia w imię „BOGA, HONORU I OJCZYZNY” łączą się wartości patriotyczne i chrześcijańskie.

Nauczanie i towarzyszący mu proces wychowania oparte są u nas w szkole na chrześcijańskiej etyce i myśli pedagogicznej papieża św. Jana Pawła II zawartej w słowach:

Dobra szkoła to przede wszystkim mądra szkoła. Niechaj w pracy wychowawczej wszyscy zaangażowani w nią ludzie poczują się związani najpiękniejszym zadaniem – zadaniem cierpliwego i pełnego spokojnej mądrości ukazywania dojrzewającym ludziom, jak być człowiekiem naprawdę...

Kardynał Karol Wojtyła

Winniśmy wzmacniać naszą tożsamość narodową, nie wolno nam zapominać, kim jesteśmy i gdzie są nasze korzenie, winniśmy czuć się zawsze jedną wspólnotą, niezależnie od tego, gdzie są nasze domy i miejsca pracy. Jesteśmy odpowiedzialni za rozwój naszej kultury i nauki, ale nie możemy zapominać, że należymy do wielkiej wspólnoty narodów, że korzystamy z ich dorobku i osiągnięć”.

Jan Paweł II

Te słowa stanowią credo działalności naszej szkoły.

J.T.: W ciągu 3 dekad szkolne mury opuściło wielu absolwentów. Czy zbieracie informacje o losach swoich uczniów?

G.W.: Niestety, nie mam dokładnej statystyki, ale myślę, że co najmniej kilka tysięcy absolwentów ukończyło naszą szkołę. Wiem, że nasi absolwenci są dobrze przygotowani do matury z języka polskiego i zazwyczaj osiągają dobre wyniki na tym egzaminie w Victorian Certificate of Education (VCE). Dzięki temu zyskują dodatkowe punkty, które są bardzo pomocne w dostaniu się na wybrany kierunek studiów.

Ich dalsze losy udaje nam się często śledzić na Facebooku. Wielu z nich wybrało kierunki humanistyczne np. psychologię, socjologię, edukację, prawo, a także medycynę, dentystykę, a nawet zawody typu mechanika samochodowa. Część z nich zakłada małe biznesy.

Wiem, że są dumni ze swojej polskości i odwiedzają Polskę w swoim życiu dorosłym. Zdarza się, że na Polskim Festiwalu na Federation Square podchodzą do mnie i pozdrawiają „dzień dobry pani Grażyno”, a ja zastanawiałam się, czy dobrze pamiętam tego ucznia, bo jako człowiek dorosły wygląda zupełnie inaczej.

J.T.: Proszę opowiedzieć o osobach, które w szczególny sposób przyczyniły się do rozwoju szkoły?

G.W.: Lista zasłużonych osób jest dosyć długa, ale pozwolę sobie wymienić kilka z nich. Historycznie, listę największych zasług dla powstania i rozwoju szkoły otwiera ojciec Dominik Jałocha – dominikanin, który niestety odszedł od nas w ubiegłym roku. Szkoła i cała związana ze szkołą społeczność polska z absolwentami włącznie zapamiętała jego ofiarną pracę duszpasterską w zachodnich dzielnicach Melbourne. Trud organizacyjny w założeniu szkoły, przeniesieniu jej siedziby do Albion, w zakupie i wyposażeniu budynków szkolnych ze społecznego Funduszu Albion School Fundation. A także  jego inicjatywę budowy popiersia św. Jana Pawła II przed wejściem do Domu Polskiego w Albion, a potem budowy polskiej kaplicy w Sanktuarium Maryjnym w Bacchus Marsh. Jesteśmy wdzięczni księdzu Dominikowi za to, że szkoła ma własną siedzibę, własne zaplecze i dalej może się rozwijać.

Rozpoczęcie roku szkolnego modlitwą księdza Dominika przed popiersiem św. Jana Pawła II

W latach 2003–2013, przez kilka lat ze szkołą związany był także społecznik Robert Bastin – inżynier, który zajmował się obsługą techniczną sprzętu, kancelarią szkolną oraz uczestniczył organizacyjnie w szkolnych obozach integracyjnych.

Nauczycielem oraz doradcą w dziedzinie programów i metodyki nauczania w naszej szkole był do roku 2009 prof. Robert Dębski, ówczesny dyrektor Katedry Językoznastwa na Uniwersytecie w Melbourne. Prof. Dębski prowadził w naszej szkole ciekawe projekty internetowe oraz opracował wciąż aktualny program nauczania „Polish Language Course, A Program Outline”.

Prof. Robert Dębski wśród młodzieży szkolnej

Trzecia dekada (lata 2013–2023) należy do nowego, młodego zespołu fachowców. Wicedyrektorka Anna Zieleniewicz, która oprócz nauczania, odpowiada także za komunikację z rodzicami, organizację szkolnych występów na Federation Square, konkursy wewnątrzkolne, szkolny marketing i zawsze jest pełna twórczych pomysłów. Jej mąż – Rafał Zieleniewicz, prezes Polish Association Hoppers Crosing Inc., prowadzi szkolną kancelarię, obsługę sprzętu szkolnego, a w razie potrzeby zajmuje się konserwacją sprzętu a nawet budynków.

Długo związana z naszą szkołą jest Elżbieta Błaszkowska, która uczy, a także odpowiada za szkolną bibliotekę. W ostatnich latach do zespołu świetnych młodych nauczycieli dołączyła Patrycja Guardiani (po filologii angielskiej w Polsce), oraz Natalia Jaśkowska – psycholog z zawodu, która znakomicie prowadzi grupę przedszkolną, wprowadzając elementy rytmiki i dziecięcych zabaw edukacyjnych.

Przez trzy dekady uczyła w naszej szkole Krystyna Soprun (od dwóch ostatnich lat uczy głównie na zastępstwach). Ja uczę w szkole od początków jej istnienia w Albion, czyli przez ostatnie 20 lat, a od 16 lat pełnię także funkcję dyrektora.

Również – przez trzy dekady – związana jest z naszą szkołą Halina Kuszner, która od początku istnienia szkoły pomagała ojcu Dominikowi i pełniła różne funkcje administracyjne i także uczyła (1993–2003) a do chwili obecnej jest sekretarzem i księgową Polish Association Hoppers Crossing Inc. Pamięta historię szkoły od początku i jest dla nas niezwykle ważnym fachowcem w dziedzinie finansowo-administracjnej.

Lista zasłużonych nauczycieli jest długa i nie do wszystkich uda nam sie dotrzeć, zwłaszcza po 30 latach!

Nie sposób także pominąć przedstawicieli Komitetu Rodzicielskiego, a zwłaszcza bardzo aktywnie pomagającej przewodniczącej Magdy Koralewskiej, byłej przewodniczącej Anny Suchowieckiej oraz Anety Milczarski, która jako skarbnik komitetu szkolnego, ochotniczo jest z nami przez prawie 20 lat. 

J.T. Jakie ważne wydarzenia zapisały się na kartach historii szkoły w Albion?

G.W.: Wielkim wydarzeniem było poświęcenie budynków szkolnych i oficjalne otwarcie Szkoły w Albion, które odbyło się 6 lutego 2005 roku. Uroczystego przecięcia wstęgi dokonał ambasador RP w Australii, dr Jerzy Więcław. W 2007 roku w nowych budynkach szkolnych uczyło się ponad 160 uczniów i przez kilka lat była była to najwyższa – po 2005 roku – odnotowana liczba w stanie Wiktoria.

Pamiętna w historii szkoły była także zorganizowana 15 grudnia 2007 roku „Ogólnoaustralijska Konferencja Nauczycieli” z udziałem prof. Roberta Dębskiego oraz zaproszonego prelegenta prof. Władysława Miodunkę, dyrektora Centrum Języka i Kultury Polskiej w Świecie przy Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie oraz prorektora tego uniwersytetu. Konferencja zatytułowana „Język Polski w Australii – stan obecny i przyszłość” zyskała wśród nauczycieli przybyłych z całej Australi miano niezwykłego wydarzenia w dziejach polskiej oświaty w Australii.

Relację prof. Dębskiego z konferencji „Język Polski w Australii – stan obecny i przyszłość” przeczytasz TUTAJ.

2 września 2017 roku szkoła zorganizowała seminarium na temat „Co powinni wiedzieć opiekunowie wychowujący dwujęzyczne dzieci?” fachowo prowadzone przez prof. Roberta Dębskiego.

W swoich pomieszczeniach gościliśmy dwukrotnie Konsulów Generalnych RP z Sydney, m.in. Reginę Jurkowską w 2018 roku i Monikę Kończyk w 2021 roku.

Na terenie naszej szkoły prowadzone były warsztaty historyczne przez metodyków z Akademii DUCH’a (Dziecięcego Uniwersytetu Ciekawej Historii) z Warszawy oraz warsztaty metodyczne prowadzone przez panią Iwonę Stempek ze Szkoły Języków Obcych GLOSSA w Krakowie.

J.T.: Jakie szkoła ma plany na najbliższą przyszłość?

G.W.: Doskonalenie i rozwój programu dostosowanego do nauczania języka polskiego jako obcego, czyli ciągłe podnoszenie jakości nauczania przy jednoczesnej większej ekspansji marketingowej. Zwiększenie liczby nowych uczniów, a więc dotarcie do każdego domu z polskim dzieckiem, zwłaszcza z dzielnic zachodnich. Najważniejsze jest jednak dla nas zapewnienie dobrej jakości nauczania, bo „dobre nauczanie kształtuje dobre uczenie”.  

Zakończenie roku szkolnego z mają klasą w parku po kowidowych lekcjach online, grudzień 2020

J.T.: W ostatnich latach stopniowo spada liczebność szkół polskich w Melbourne. W jaki sposób organizacje polonijne w Wiktorii powinny działać na rzecz uświadomienia rodziców o znaczeniu dwujęzyczności w rozwoju ich dzieci?

G.W.: Spadek liczebności szkół etnicznych nauczających języków europejskich spowodowany jest mniejszym zainteresowaniem emigracją z Europy do Australii i trudnościami z osiedleniem się tutaj. Wyjątek stanowią Grecy, którzy masowo wracali do Australii w czasie kryzysu ekonomicznego oraz Ukraińcy, których liczba znacznie wzrosła od czasów wojny z Rosją. Poza tym pod względem liczebności dominują szkoły arabskie i azjatyckie.

Po kowidowej huśtawce wszędzie w Wiktorii odnotowaliśmy duży spadek liczebności uczniów w szkołach. U nas był w granicach 25%, ale już w tym roku odczuwamy sporą tendencję zwyżkową.

Nasza szkoła próbuje dotrzeć do młodego pokolenia drugiej generacji Polaków i zdecydowanie uczyć języka jako obcego. Stawiamy na najmłodszych, dlatego chętnie przyjmujemy przedszkolaków i próbujemy zatrzymać ich, proponując bardzo atrakcyjne metody nauczania przez zabawę.

Ponadto, uświadamiamy rodziców o korzyściach natury intelektualnej, a starszych uczniów o korzyściach formalnych (więcej punktów na maturze). Polonijne organizacje działają sobie własnym torem. Najczęściej zrzeszają starsze pokolenie Polaków, którzy jako dziadkowie powinni dbać o polskość swoich wnuków i często to czynią. Niestety nie zawsze skutecznie.

J.T.: Czy mogłaby Pani podać przykład jakiegoś ucznia, któremu – pomimo początkowych trudności – udało się poczynić znaczące postępy w nauce języka polskiego?

G.W.: Mieliśmy ucznia, który zapisał się do naszej szkoły w 9. klasie. Wydawałoby się, że zaczynanie nauki języka na późnym etapie „ścieżki edukacyjnej” jest z dużym prawdopodobieństwem zdane na porażkę. Jednak mój pedagogiczny instynkt kazał dać mu szansę. Najważniejsze było to, że ten uczeń chciał się uczyć i bardzo systematycznie pracował.

Udało nam się znaleźć i  zatrudnić świetnego nauczyciela (tłumaczkę z doświadczeniem pracy w szkole językowej) i stworzyć grupę wspomagającą dla kilku słabszych uczniów. Indywidualne „pogotowie językowe” bardzo pomogło nadrobić zaległości. Nasz późno zapisany uczeń po dwóch latach nauki w szkole przeszedł do klasy maturalnej i zdał maturę z języka polskiego. Wiem, że zgodnie z marzeniami dostał się na medycynę. Zatem warto być otwartym na współpracę z uczniem, rodzicami i oczywiście nauczycielem, rozumiejącym trudności i najczęściej powtarzane błędy w przyswajaniu języka.

J.T. Pani praca na rzecz szkoły w Albion mogłaby się nie zrealizować, gdyby nie Pani przyjazd do Australii. Jakie były okoliczności wyjazdu z kraju?

G.W.: Do podjęcia decyzji o wyjeździe przyczyniła się niepewna sytuacja placówek kultury, które przeżywały wiele trudności w czasach transformacji. Wiele mi się nie podobało włącznie z wyrzucaniem z pracy wartościowych ludzi.

W 1993 roku dostałam zaproszenie od kuzyna, aby przyjechać do niego do Australii. Pobyt ten był dla mnie zbawienny. Tutaj oddetchnęłam i poczułam się znów wolna. Kuzyn nalegał, abym została w Australii, bo chciał mieć tutaj rodzinę. Zostałam, przystając na jego prośbę. Niedługo potem poznałam swojego przyszłego męża.

J.T.: Jak wyglądały początki?

G.W.: Początki były bardzo trudne, bo trzeba było zaczynać od nowa i w sposób zupełnie inny. Pokonywałam bariery znane większości emigrantom, a więc bariery językowe, środowiskowe, zawodowe, izolacji i alienacji. Do tego doszła odpowiedzialność zdanej na siebie młodej matki i potrzeba przewartościowania z kariery zawodowej na priorytety rodzinne.

W Polsce pracowałam ponad 10 lat w charakterze popularyzatora sztuki w Narodowej Galerii „Zachęta”, przez dwa lata w Centrum Sztuki Nowoczesnej na Zamku Ujazdowskim, a tuż przed emigracją w Muzeum Azji i Pacyfiku, gdzie rozbudziło się moje zainteresowanie sztuką aborygeńską. W Australii bardzo chciałam wrócić do zawodu, więc zdecydowałam się wrócić na studia. W roku 2000 ukończyłam podyplomowe studia „Zarządzania Placówkami Muzealnymi i Kuratora Sztuki na Uniwersytecie w Melbourne.

J.T.: W Australii dane było Pani kontynuować pracę w sektorze sztuki. W jakim obszarze zainteresowanie sztuką różni się w Polsce i Australii?

G.W.: Po ukończeniu studiów podyplomowych otrzymałam dwuletni kontrakt pracy w Międzynarodowym Domu Aukcyjnym „Sothesby’s” i wkroczyłam w zupełnie nieznany dla mnie nurt sztuki komercyjnej. Praca była dosyć stresująca, zwłaszcza powtarzające się co 3 miesiące organizacyjne „sztormy” przed każdą wielką aukcją. Niewątpliwie jednak było to dla mnie ciekawe i zupełnie nowe doświadczenie. Moim głównym obowiązkiem było katalogowanie sprzedanych po roku 1950 obiektów sztuki aborygeńskiej.

Po skończeniu kontraktu, zdecydowałam się na przerwę zawodową, aby więcej czasu poświęcić swojej kilkuletniej córeczce. W kilka miesięcy później otrzymałam propozycję pracy na stanowisku redaktora „Tygodnika Polskiego” i wkrótce zaczęła się moja pięcioletnia przygoda dziennikarska.

J.T.: Czym była dla Pani praca dziennikarza polonijnego?

G.W.: Praca dziennikarza polonijnego była dla mnie kolejnym wyzwaniem, bardzo trudnym, ale też i bardzo kreatywnym. Miałam za sobą doświadczenie w charakterze krytyka sztuki, głównie pisania tekstów o sztuce i opracowywania publikacji do katalogów wystaw. Już w Australii pisałam krótkie felietony o sztuce, które prezentowałam sporadycznie w środowej audycji Polskiej Sekcji radia 3ZZZ. Praca redaktora była jednak czymś zupełnie innym.

J.T.: W jaki sposób i w jakim kierunku rozwijała Pani zainteresowania czytelników?

G.W.: Zaczęłam od spotkań dyskusyjnych z czytelnikami w Domu Polskim w Footscray, aby zorientować się jakie są potrzeby czytelników. Na podstawie ich uwag, moich własnych obserwacji i wcześniejszych pasji popularyzatora sztuki, budowałam swój własny program.

W „Tygodniku Polskim” rozbudowałam sekcję reportażu i literacką. Udało mi się pozyskać znakomite „pióra” do współpracy. Starałam się ukierunkowywać zainteresowania czytelników w stonę bardziej mi bliską, a więc sztuki, polonijnej literatury i historii. Na spotkaniach z czytelnikami poznawałam wspaniałych ludzi, zwłaszcza weteranów II wojny światowej, żołnierzy z armii generałów Maczka i Andersa, żołnierzy Powstania Warszawskiego. Kontakt z tymi ludźmi był dla mnie czymś niezwykłym. Dzięki niemu mogłam publikować wspomnienia i utrwalać już wtedy odchodzącą „żywą” historię.

Wprowadziłam też sekcję szkolną, czyli wymiany doświadczeń między polonijnymi nauczycielami, zwłaszcza w zakresie metodyki nauczania. Publikowałam ciekawe prezentacje uczniów szkół polonijnych. Do tego doszedł „humor polonijny”, zdrowotne porady i kuchenne przepisy, czyli coś dla „pań” i nie tylko.

J.T.: Z jakich powodów zakończyła się Pani współpraca z Tygodnikiem?

G.W.: Do „Tygodnika Polskiego” zostałam zatrudniona przez zarząd złożony głównie z osób reprezentujących ruch solidarnościowy. Wtedy jeszcze nie znałam w ogóle Polonii i nie rozumiałam, jakie mogą być wewnętrzne starcia. Wydawało mi się, że mogłam pisać odpowiadając na życzenia czytelników. Wktótce zarząd, który mnie zatrudniał został w wyniku starć obalony. Gdy pojawił się nowo wybrany zarząd, składający się głównie z przedstawicieli starszej Polonii, zaczęły pojawiać się kontrole i tzw. „podgryzanie”, co było dla mnie niezwyle trudną lekcją. Wtedy zdałam sobie sprawę, że to nie dla mnie. Całe to doświadczenie udało mi się przetrwać z pomocą moich oddanych czytelników i współpracowników. Wtedy pojawiła się propozycja, że oni w dalszym ciągu chcą ze mną pracować. Zmobilizowali mnie, abym założyła swoje własne pismo.

J.T.: Jaki program realizował „Akcent Polski”?

G.W.: Po odejściu z Tygodnika kontynuowałam swój program w „Akcencie Polskim” – obszernym, 56-stronnicowym miesięczniku o profilu kulturalno-społeczno-politycznym. Praca w charakterze niezależnego redaktora i wydawcy dawała mi więcej satysfakcji i była niezwykle stymulująca. Oprócz stałych korespondencji z Polski i felietonów, reportaży literackich z Australii, starałam się także odpowiadać na potrzeby czytelników i dokumentować ważne wydarzenia polonijne odbywające się w różnych miastach Australii (np. odsłonięcie popiersia Jana Pawła II w Albion).

J.T.: Z jakimi wyzwaniami wiąże się wydawanie pisma w pojedynkę?

G.W.: Jako jednoosobowa redakcja oprócz pisania i redagowania tekstów robiłam także korektę, wydawałam pismo i wysyłałam je do czytelników. Przy wysyłce wspomagała mnie jedna pani, a przy dystrybucji w kościołach – stali czytelnicy. Pomimo tego, że była to praca wolontaryjna, nie żałuję podjętego trudu. Przez te kilka lat rozwinęłam się twórczo oraz poznałam wielu ciekawych ludzi.

Redagowanie „Akcentu” to nie była praca dochodowa. Byłam zadowolona, jeśli nie miałam strat. Najwięcej oczywiście zarabiała drukarnia.

J.T.: Czego według Pani brakuje we współczesnych mediach polonijnych?

G.W.: Myślę, że wciąż brakuje w polonijnych mediach dokumentowania ważnych wydarzeń i wywiadów z odchodzącąmi w zapomnienie wspaniałymi ludźmi. Generacja powojenna już prawie odeszła, więc kolej na posolidarnościową. Mamy w Australi dość dużo zmuszonych do emigracji działaczy Solidarności. Może warto do nich dotrzeć i utrwalić ich losy.  

J.T.: W swojej pracy społecznego redaktora odznaczyła się Pani determinacją w bronieniu dobrego imienia Polski i Polaków.

G.W.: Zaangażowanie w obronę dobrego imienia Polski i Polaków wspominam jako „walkę z wiatrakami”. Moi starsi czytelnicy, zwłaszcza żołnierze, którzy przeszli piekło II wojny światowej, bardzo szybko wychwytywali wszelkie przejawy antypolskości. Informując mnie o nich oczekiwali szybkiej reakcji. Publikowałam informacje i otrzymywałam reakcję zwrotną, czyli ogromne wsparcie czytelników, którzy przesyłali listy protestacyjne i wspólnie z nimi prowadziłam akcje obrony. Zazwyczaj szybko interweniowałam, domagając się sprostowania i przeprosin w australijskich mediach.

Podobnie jak teraz mamy do czynienia z powielaniem fake news’ów – tak wtedy lawinowo używano sloganów typu „polskie obozy koncentracyjne”, aby świadomie lub czasem nieświadomie fałszować prawdziwą historię. W obliczu braku wsparcia ze strony polskich placówek dyplomatycznych i niektórych organizacji polonijnych oraz mnogości takich przejawów ogarniało mnie często poczucie bezsilności.

J.T.: Witold Łukasiak w roczniku MAP-y (tom III, 2009) przytoczył przykład Pani interwencji dotyczącej eksponatu na wystawie zorganizowanej przez NGV w 2003.

G.W.: To była moja największa akcja w imię obrony prawdy historycznej. Na kilku planszach wystawionych Narodowej Galerii w Wiktorii wypisane były daty i historyczne fakty, które miały dokumentować wszelkie przejawy wojennych agresji i zbrodni na całym świecie, w tym w Polsce. Błędna informacja dotyczyła warszawskiego getta, gdzie oskarżało się żołnierzy Armii Krajowej o dokonywanie mordów na ludności żydowskiej. Kiedy poinformawał mnie o tym jeden z czytelników, natychmiast zareagowałam, domagając się usunięcia eksponatu lub zasłonięcia fałszywej informacji.

Efekt był taki, że artystka zadzwoniła do redakcji i w rozmowie ze mną powoływała się na źródła, które wydawały jej się być wiarygodnymi. Ponieważ dyrekcja NGV nie odpowiadała na nasze prośby sprostowania, moja akcja na łamach Tygodnika wciąż trwała. Pod publikowanym listem protestacyjnym adresowanym do kilku ministrów australijskiego rządu, w tym także do Ministra Kultury oraz Wielokulturowości, zebrałam wtedy kilka tysięcy podpisów. Akcji tej nie udało mi się dokończyć jako redaktorowi Tygodnika, bo w międzyczasie otrzymałam wymówienie z pracy. Dokończyłam ją prywatnie przy wsparciu kilku wspaniałych czytelników.

J.T.: Jak według Pani powinna być prowadzona polityka MSZ-etu, aby znajomość prawdziwej historii Polski była szerzej znana i respektowana?

G.W.: 20 lat temu nie można było liczyć na wsparcie Ministerstwa Spraw Zagranicznych lub rządu polskiego, a oddolna walka przynosiła bardzo słabe efekty. Pomimo tego, że za rządów PIS-u lepiej nagłaśniano akcję obrony dobrego imienia Polski i Polaków, wciąż brakowało kompleksowej stategii, która powinna być opracowana w Polsce i upowszechniana w celu wdrażana w formie skutecznej polityki MZS-etu. Częścią tej strategii, obok szybkiego reagowania, powinno być upowszechnianie prawdziwej historii oraz martyrologii narodu polskiego.

Brakuje także banku centralnej informacji o wszelkich przejawach fałszowania historii II wojny światowej, a także archiwum akcji obrony dobrego imienia Polski i Polaków, prowadzonych przez Polonię na całym świecie.

J.T.: Czym zajmowała się Pani w późniejszych latach?

G.W.: Po zakończeniu etapu pracy dziennikarskiej, spróbowałam swoich sił w pracy w trzecim sektorze, czyli organizacjach non-for-profit m.in. MacKillop Family Services i Brotherhood of St. Laurence. W tej ostatniej organizacji dane było mi realizować projekt „HIPPY” (Home Interaction Program for Parents and Yangsters) skierowany głównie do społeczności aborygeńskiej. Często wyjeżdżaliśmy w oddalone miejsca np. w Queensland, aby szkolić pracującą tam kadrę pracowników społecznych.

J.T.: Na koniec, powróćmy jeszcze do obchodów jubileuszowych szkoły w Albion. Proszę zdradzić, jak będą one wyglądały oraz ilu gości się spodziewacie?

G.W.: W programie zaplanowaliśmy m.in. występy artystyczne naszych uczniów „Dom Mody na wszystkie pogody”, prezentacje multimedialne z historii szkoły, wystawę konkursu na kartkę z życzeniami dla szkoły, nagrody dla uczestników konkursu, obiad, urodzinowy tort dla wszystkich oraz loterię.

Spodziewamy się obecności około 20 VIP-ów (sponsorów, przedstawicieli organizacji polonijnych, przyjaciół szkoły) oraz ok. 150 osób z grona rodziców, dziadków i absolwentów. Serdecznie zapraszamy do kontaktu naszych byłych uczniów. Będzie nam miło, jeśli będziecie tego dnia z nami.

J.T.: Dziękuję za rozmowę.

Grażyna Walendzik – historyk i krytyk sztuki, pedagog i edukator polonijny, dziennikarz, redaktor prasy polonijnej. Wyemigrowała do Melbourne w 1993 roku. Absolwentka Wydziału Psychologii i Pedagogiki Uniwersytetu Warszawskiego (1981), Wydziału Historii Sztuki Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu (1990) i Postgraduate Diploma in Art Curatorship and Museum Management na Uniwersytecie Melbourneńskim (2000). Zawodowo związana z branżą kulturalną i artystyczną jako pedagog i popularyzator sztuki w Narodowej Galerii „Zachęta” (1980-1990), Warszawskiej Państwowej Szkole Baletowej (1986), Muzeum Azji i Pacyfiku (1993); kurator zbiorów w Domu Aukcyjnym Sotheby’s (2001–2002) i sektorem non-for-profit jako menedżer projektów edukacyjno-społecznych (m.in. w Mary MacKillop Services i Brotherhood of St. Laurence). Redaktor prasy polonijnej: „Tygodnika Polskiego” (redaktor naczelny od 1.11.2002 do 30.04.2003) i „Akcentu Polskiego” (redaktor i wydawca w latach 2003–2007). Publikowała w sydnejskim „Ekspresie Wieczornym” i na portalu Puls Polonii.

Od 2003 roku współpracuje z Polską Szkołą im. Św. Jana Pawła II w Albion w roli nauczyciela (od 2003) i dyrektora (od 2007). W 2023 roku otrzymała Medal Komisji Edukacji Narodowej, nadany przez Ministra Edukacji Narodowej Przemysława Czarnka, za pracę na rzecz krzewienia polskiej kultury.

Fot. Ceremonia wręczenia Medali KEN. Od lewej: dr Tomasz Rzymkowski, wiceminister Edukacji i Nauki, Grażyna Walendzik, dr hab. Maciej Chmieliński, ambasador RP w Australii, 13 listopada 2023, siedziba „PolCare” w Mt Waverley.

Zdjęcie tytułowe: Grażyna Walendzik
Zdjęcia, jeśli nie podano inaczej, pochodzą z archiwum Grażyny Walendzik.

Wywiad ,,O jubileuszu 30-lecia Polskiej Szkoły w Albion, edukacji polonijnej i dziennikarstwie społecznym – rozmowa z Grażyną Walendzik” jest dostępny na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa 4.0 Międzynarodowa. Pewne prawa zastrzeżone na rzecz Portal Polonii w Wiktorii (tekst), Federacji Polskich Organizaji w Wiktorii (tekst), Justyny Tarnowskiej (tekst), Grażyna Walendzik (tekst i zdjęcia), Polska Szkoła w Albion (zdjęcia), Halina Kuszner (zdjęcie). Utwór powstał w ramach zlecania przez Kancelarię Prezesa Rady Ministrów zadań w zakresie wsparcia Polonii i Polaków za granicą w 2023 roku. Zezwala się na dowolne wykorzystanie utworu, pod warunkiem zachowania ww. informacji, w tym informacji o stosowanej licencji i o posiadaczach praw.