O wyróżnieniu OAM i pracy społecznej – rozmowa z dr Sylwią Gredą-Bogusz OAM

Z cyklu Wasze historie przedstawiamy historię Sylwii Gredy-Bogusz OAM – działaczki społecznej polskich organizacji w Wiktorii uhonorowanej 10 czerwca 2019 r. wyróżnieniem Medal of the Order of Australia.

Justyna Tarnowska [J.T.]: Czym jest dla Ciebie otrzymanie wyróżnienia Medal of the Order of Australia?

Sylwia Greda-Bogusz [S.G.-B.]: Uznaniem moich rodaków oraz Australijczyków (między innymi polityków), którzy wspierają naszą polską społeczność. Bardzo sobie cenię to wyróżnienie, ponieważ pokazuje ono, że wśród wielokulturowej społeczności australijskiej doceniani są wszyscy obywatele, którzy swoją pracą społeczną wspierają swoją społeczność etniczną. Cieszę się, że wśród tej grupy osób są też Polacy, dla których praca na rzecz społeczności polskiej lub osób polskiego pochodzenia jest ważna. Ci wspaniali ludzie przyczyniają się do kontynuowania budowania dobrego imienia Polaków i Polski poza jej granicami.

Niestety, naszych rodaków nagradzanych tym zaszczytnym wyróżnieniem jest wciąż za mało. Wielu Polaków, którzy pracowali społecznie przez całe swoje życie, odeszło już od nas bez nagród czy wyróżnień. A szkoda! Nadal są jednak wśród nas ludzie, którzy zasługują nie tylko na to australijskie wyróżnienie, ale także polskie. Swoją pracą społeczną lub udzielaną pomocą materialną wspierają innych i robią wszystko co w ich mocy, aby polskie historia, kultura i wartości mogły służyć przyszłym pokoleniom Polaków w Australii.

Jestem szczególnie dumna z dwóch polskich odznaczeń: Złotego Krzyża Zasługi otrzymanego w 2018 roku od Prezydenta Andrzeja Dudy podczas jego pobytu w Australii oraz Medalu Rady Naczelnej Polonii Australijskiej otrzymanego w 2012 roku.

J.T.: Co skłoniło Ciebie do zaangażowania się w pracę na rzecz Polonii w Wiktorii?

S.G.-B.: Właściwie wszystko zaczęło się od szukania możliwości uznania polskiego  wykształcenia i zawodów w Australii zaraz po moim przyjeździe do Australii we wczesnych latach 80-tych. Wśród moich znajomych, i nie tylko, byli profesjonaliści, technicy, czeladnicy, ale także ludzie z ogromnym doświadczeniem zawodowym kompletnie nie uznawanym w Australii. Przykro było mi patrzeć jak Polscy lekarze, prawnicy, dentyści, informatycy pracowali w fabrykach przy składaniu rowerów czy spawaniu samochodów. Postanowiłam wtedy jako młoda osoba, że zrobię wszystko, aby zagraniczne dyplomy i kwalifikacje zawodowe były akceptowane w Australii. Zresztą nie tylko ja działałam na rzecz zmian w prawie dotyczących zatrudnienia emigrantów i uznania ich kwalifikacji. Każda nacja miała swoich przedstawicieli próbujących przekonać rząd australijski, że specjaliści z zagranicy są równie dobrze wykwalifikowani co lokalni specjaliści. Rząd australijski stojąc przed wyzwaniem zapewnienia pracy emigrantom z całego świata dostrzegł nasze starania i zaczął bardziej przychylnie patrzeć na kwalifikacje spoza Australii. Obecnie, po wielu latach starań Australia uznaje zawody i dyplomy uniwersyteckie wydawane przez prawie wszystkie kraje świata.

Swoje zainteresowanie tematem uznawania kwalifikacji specjalistów spoza Australii oraz działania na rzecz uznania kwalifikacji tych specjalistów w Australii zawarłam w swojej pracy doktorskiej. Moja rozprawa nie tylko ukazywała społeczne aspekty możliwości pracy w swoim zawodzie, ale także przyczyniła się do rozpowszechnienia popularnego obecnie Recognition of  Prior Learning, czyli uznawania wykonywanej pracy zawodowej potrzebnej do podjęcia dalszego kształcenia się (np. dyplomowego) czy zdobywania kwalifikacji formalnie uznawanych w danym zawodzie. 

J.T.: Czym jest dla Ciebie współpraca z Polakami i działanie na rzecz Polonii?

S.G.-B.: Z każdym rokiem ta praca ma inny wymiar, bo potrzeby naszych rodaków nieustannie się zmieniają. Potrzeby zawsze są duże i odmienne dla poszczególnych grup. Nasza Polonia z roku na rok jest coraz starsza – nasi polscy seniorzy potrzebują opieki i wsparcia. Zaś młodzi ludzie, pomimo tego, że szybciej asymilują się ze społeczeństwem australijskim, też mają swoje potrzeby i wyzwania.

Patrzę na moją pracę wśród Polonii jako na możliwość niesienia pomocy, starszej Polonii i młodym ludziom. Jest to również dla mnie możliwość bycia wśród Polaków i wspierania się nawzajem.

Spotkanie świątecznie dla seniorów w Domu Polskim w Rowville (XII 2018).
Od lewej: dr Sylwia Greda-Bogusz, Barbara Rybarczyk, ks. Artur Botur.

J.T.: Czy masz jakieś szczególne wspomnienia związane z działalnością na rzecz polskiej społeczności?

S.G.-B.: Wszystkie możliwości pracy na rzecz naszej społeczności były i są dla mnie ważne. Jestem przy ludziach, więc widzę gdzie i ile potrzeba pomocy. Poza tym jestem zwariowaną romantyczką, więc kocham wszystko co polskie.

Pamiętam radość z maleńkich sukcesów związanych z rozmowami u australijskich polityków na temat obaw w uznawaniu kwalifikacji zawodowych Polaków i innych cudzoziemców. Trzeba oczywiście pamiętać o historycznym kontekście tamtych czasów, kiedy Polska była jeszcze pod rządami komunistów i wszystko było dla urzędników australijskich wielką niewiadomą.

Pamiętam radość z otrzymania funduszy z grantów rządowych, o które aplikowałam, dzięki którym mogliśmy wspierać Polonię, w tym utrzymywać różne organizacje.

Pamiętam pracę na rzecz umacniania naszych stosunków z innymi bratnimi narodowościami w Australii. Obecnie wiele czasu poświęcam na rozszerzenie sieci kontaktów partnerskich m.in. z australijskimi politykami – zachęcam ich do wspierania naszej społeczności oraz działań, które podejmujemy.

Pamiętam również mój pierwszy Polski Bal Debiutantek, na którym miałam przyjemność być, a który w piękny sposób kultywuje polskie obyczaje i tradycje.

J.T.: Jakie wyzwania stoją przed Polonią w Wiktorii?

S.G.-B.: Według statystyk jest nas Polaków coraz mniej w Australii. Jak już wcześniej wspomniałam, integrujemy się bardzo szybko. Co ciekawe, podczas badań demograficznych prowadzonych przez australijskie instytucje okazuje się, że coraz więcej Polaków, szczególnie tych urodzonych w Australii, nie podaje swojego pochodzenia i deklaruje się tylko i wyłącznie jako Australijczycy. Ważne jest, aby uczyć młodych ludzi dumy z tego, że są Polakami i przybliżać im polskie historię, kulturę i język. Czasami nie zdajemy sobie sprawy z tego, że nasze działania mogą wpłynąć na przykład na to, że Polacy mieszkający w Australii nie będą postrzegani przez rząd jako duża grupa etniczna potrzebująca pomocy np. przy budowie domu spokojnej starości. Są to ważne kwestie, bo każdy z nas kiedyś będzie staruszkiem i będzie potrzebował specjalistycznej opieki i to najlepiej w języku polskim. Większość z nas pomimo wspaniałych osiągnięć zawodowych i społecznych w Australii w starszym wieku wraca do tego co pamięta z dzieciństwa, czyli do polskości.

Następnym wyzwaniem jest zapewnienie Polakom dostępu do polskich audycji radiowych. Ostatnio Radio SBS obcięło liczbę programów nadawanych w języku polskim. Swoją decyzję tłumaczyli tym, że jest nas za mało, a inne etniczne grupy są liczniejsze.

Dużym wyzwaniem będzie także pomoc osobom starszym, ponieważ już teraz jesteśmy drugą co do wielkości grupą etniczną osób w „podeszłym wieku”. Za kilka lat w wieku emerytalnym będą również  Polacy z emigracji z wczesnych lat 80-tych. Tym samym większa liczba osób będzie potrzebowała pomocy.

Wyzwaniem będzie również utrzymanie języka polskiego i polskich tradycji. W dobie Internetu i mediów społecznościowych młodzi ludzie wolą spędzać czas na grach lub Facebooku niż na nauce w szkołach polskich czy angażowaniu się w grupy taneczne.

Na koniec chciałabym wymienić jeszcze jedno wyzwanie, które osobiście uważam za największe – angażowanie się w pracę społeczną bez oczekiwania wynagrodzenia. W tej chwili średnia wieku ludzi pracujących społecznie wynosi prawie 60 lat. Super byłoby widzieć ludzi młodych – 20-latków i 30-latków, choć na parę godzin uczestniczących w działaniach organizowanych przez polskie organizacje. Pracy jest bardzo dużo i zapewniam, że starczy jej dla wszystkich chętnych. Mamy wśród młodych Polaków wspaniałych profesjonalistów, którzy mogliby np. oferować swoje usługi pro bono tym, którzy tej pomocy najbardziej potrzebują.


Spotkanie świątecznie dla seniorów w Domu Polskim w Rowville (XII 2018).
Od lewej: ks. Artur Botur, dr Sylwia Greda Bogusz, Hon Alan Tudge, Bożena Iwanowska, Hon Nick Wakeling.

J.T.: Jak myślisz, jakie są mocne i słabe strony działania w społeczności etnicznej?

S.G.-B.: Może zacznę od tych słabych stron. Otóż trzeba się nastawić na to, że nie wszyscy w danej społeczności będą zadowoleni. Ludzie są tylko ludźmi i lubią „gadać”. Poza tym, tam gdzie jest 5 osób to zawsze znajdzie się 50 opinii na dany temat. Trzeba także zdać sobie sprawę z tego, że nie tylko w naszej społeczności są konflikty – występują one wszędzie. My nie jesteśmy ani gorsi ani lepsi. Często potrafimy być zazdrośni i wydaje nam się, że potrafimy zrobić coś lepiej od tych, którzy już to robią. Przykre jest to, że sami nie chcemy angażować się w działania, a zaproszeni do współpracy wykręcamy się tysiącem dobrych wymówek. Prawda jest taka, że udzielając się społecznie trzeba nastawić się na krytykę i to czasem bardzo dużą. Nie powinno to nas jednak zniechęcać od pomocy innym, bo owoce pracy społecznej są piękne i bardzo satysfakcjonujące.

Wśród mocnych stron wymienię przede wszystkim przyjemność robienia czegoś pożytecznego dla dobra innych, często mimo ogromu włożonej pracy. A także bycie  w środowisku, które ceni te same wartości kulturowe i stara się je kultywować dla przyszłych pokoleń. Poza tym, utrzymywanie dobrego imienia Polski i Polaków na świecie co jest chyba największym pozytywem działań wśród społeczności polskiej. 

J.T.: Przez wiele lat działasz Stowarzyszeniu Profesjonalistów Polskich w Australii. Czy Stowarzyszenie wspiera nowych migrantów-specjalistów w odnalezieniu się na australijskim rynku pracy?

S.G.-B.: Stowarzyszenie to istnieje już od bardzo dawna. Zostało założone w Melbourne w 1951 r. przez grupę polskich inżynierów imigrantów. ​Celem istnienia Stowarzyszenia jest działalność towarzysko-rozrywkowa, edukacyjna i stypendialna. Podczas organizowanych spotkań można nawiązać kontakty, uzyskać poradę lub zaprezentować swoje własne pomysły na odczytach czy pokazach. Stowarzyszenie co roku nagradza stypendiami młodych Polaków za ich osiągnięcia w nauce lub na płaszczyźnie zawodowej. Często nagrody są fundowane przy współpracy z Prezydium Polskich Organizacji w Wiktorii, Konsulatem RP i Polskim Towarzystwem Edukacyjnym. Jak prawie każda obecnie polska organizacja, Stowarzyszenie chciałoby zasilić swoje szeregi młodymi i prężnie działającymi ludźmi. Serdecznie zapraszam w imieniu obecnego Prezesa Stowarzyszenia – Pana Dr. Marka Kijka, do zgłaszania się i współpracy w ramach Stowarzyszenia Profesjonalistów Polskich w Australii.

J.T.: Sylwio, kiedy przyjechałaś do Australii? Jakie było życie polskiego imigranta w tamtych czasach? Jak zmieniło się życie w Australii przez ten czas?

S.G.-B.: Przyjechałam do Australii 1-go maja 1982 r. jako uchodźca humanitarny (tzw. Humanitarian Refugee). W tym roku minęło 37 lat od mojego przyjazdu. Australia wyglądała wtedy zupełnie inaczej, a za rozmowę w obcym języku, na przykład w tramwaju, można było narazić się na nieprzyjemną reprymendę ze strony innych pasażerów. Pamiętam, że poznałam wtedy kilka osób, które wówczas były w Australii już 35 lat, a nawet dłużej. Nie mogłam nadziwić się, że tak długo można być poza granicami Polski. Zawsze wydawało mi się, że wrócę do Polski jak tylko zmienią się nastroje polityczne. Czas pokazał, że stało się inaczej.

Przez te blisko 40 lat życie w Australii zmieniło się diametralnie. Jest o wiele więcej możliwości jeżeli chodzi o akceptację osób z innych kultur. Żyjemy pośród ponad trzystu narodowości, nie mówiąc już o liczbie języków, którymi mówi społeczeństwo australijskie. Emigracja do Australii napływa z prawie wszystkich stron świata. Najlepszym przykładem tych zmian jest druga na świecie (po Kanadzie) polityka międzykulturowa The People of Australia opracowywana przez Australian Multicultural Advisory Council (AMAC), nad którą pracował w latach 2008-2011 aż 16-osobowy zespół ludzi z całej Australii. W tym zespole miałam przyjemność pracować i ja, jako jedyna osoba reprezentująca Europę Centralną i popularnie nazywaną Europę Wschodnią. Jestem szczęśliwa, że przyczyniłam się do powstania dokumentu orędującego za akceptacją różnych narodowości (m.in. polskiej) w Australii. Cieszę się, że w swoich dążeniach miałam wspaniałego poprzednika w osobie Prof. Jerzego  Zubrzyckiego, który w Australii znany jest jako Father of Multiculturism.

Australia jest pięknym krajem – jednym z niewielu na świecie, który stara się opiekować swoimi obywatelami. Ludziom żyje się tu na Antypodach w miarę spokojnie, w harmonii z innymi społecznościami.    

J.T.: Czy jako społecznik jesteś może także zaangażowana w życie australijskich stowarzyszeń, np. na uniwersytecie RMIT, na którym pracujesz?

S.G.-B.: Prawdę mówiąc staram się oddzielać pracę zawodową od pracy społecznej. Głównie dlatego, aby unikać tzn. konfliktu interesów. Mój pracodawca jest bardzo wyrozumiały i tolerancyjny, bowiem jeżeli chodzi o pracę społeczną swoich pracowników pozwala im na wcześniejsze wyjścia z pracy lub późniejsze przyjścia do pracy. Jeżeli mam jakieś ważne spotkanie w polskiej społeczności staram się korzystać z tego udogodnienia.

Zawsze staram się służyć pomocą czy doradztwem wszystkim tym, którzy się do mnie o to zwracają. Często spotykam na wykładach młodych Polaków urodzonych w Australii, którzy sami mnie pytają czy jestem Polką. Jest to dla mnie bardzo miłe, bo od razu opowiadają mi o swoich korzeniach rodzinnych. Ja natomiast staram się zachęcić ich do pracy społecznej i korzyści jakie taka praca może wnieść w ich życie. Pomagam i będę pomagała wszystkim młodym osobom, które zaczynają swoje akademickie życie, a także tym którzy szukają możliwości zawodowych.

Moje biuro w pracy wygląda jak „Mała Polska”. Koledzy i koleżanki często żartobliwie śmieją się, że niedługo ogłoszę niezależne Polskie Państwo i trzeba będzie starać się o wizę. A ja zawsze mówię im, że trzeba być dumnym ze swoich korzeni. Obecnie staram się wpłynąć na zniesieniem wiz lub ułatwieniem dostania wiz dla Polaków w Australii. 

J.T.: Sylwio, dziękuję za ciekawą i inspirującą rozmowę.

S.G.-B.: Dziękuję.

Sylwia Greda-Bogusz – pracownik naukowy RMIT w Melbourne, działaczka społeczna organizacji polskich w Wiktorii. Pełni funkcje: Przewodniczącej Polskiego Biura Opieki Społecznej PolCare, Wiceprezesa i Sekretarza Federacji Polskich Organizacji w Wiktorii. Członkini Komitetu Stowarzyszenie Polskich Profesjonalistów w Australii oraz Polskiego Towarzystwa Edukacyjnego. Były Prezes Komitetu Stowarzyszenie Polskich Profesjonalistów w Australii. Laureatka wyróżnień państwowych: Order of Australia (2019), polskiego Złotego Krzyża Zasługi (2018), Medalu Rady Naczelnej Polonii Australijskiej (2012).

Order Australii (ang. Order of Australia, OAM) – najwyższe odznaczenie państwowe (cywilne i wojskowe) Australii przyznawane za wkład w rozwój kraju poprzez znaczące dokonania. Order został ustanowiony 14 lutego 1975 na mocy patentu królewskiego wydanego przez Elżbietę II (działającą w tym momencie jako królowa Australii). Wcześniej obywatele australijscy dekorowani byli odznaczeniami brytyjskimi. Pierwotnie order przyznawany był w pięciu klasach (od najwyższej): Rycerz lub Dama (Knight or Dame), Kawaler (Companion), Oficer (Officer), Członek (Member), Medalista Orderu (Medal of the Order of Australia). Kandydatów do orderu może zgłosić każdy. Propozycje są rozpatrywane przez apolityczną Radę Orderu Australii, a formalnego nadania orderu dokonuje w imieniu królowej gubernator generalny Australii. Listy odznaczonych ogłaszane są dwa razy do roku – w styczniu i czerwcu. Przed publikacją nazwisk, uhonorowane osoby są poufnie informowane o wyróżnieniu i proszone o wyrażenie zgody na jego przyjęcie.