O WOŚP w Melbourne i pracy tłumacza – rozmowa z Lucyną Dymorz-Bąk

Z cyklu Wasze historie przedstawiamy wywiad z Lucyną Dymorz-Bąk – tłumaczką i działaczką społeczną wiktoriańskiej Polonii. Z Lucyną rozmawiamy m.in. o zbliżającym się 30. Finale Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, grupie fejsbukowej „Polonia Melbourne” oraz potrzebie wspólnego działania.

Justyna Tarnowska [J.T.]: Przed nami 30. Finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Jakie atrakcje przygotował sztab WOŚP Melbourne?

Lucyna Dymorz-Bąk [L.D.-B.]: Sztab WOŚP Melbourne przygotował wiele atrakcji, w tym m.in.: kiermasz gadżetów WOŚP z podpisami Jurka Owsiaka, ręcznie robionej odzieży z motywami folklorystycznymi, książek i płyt.

Podczas wielkiego Finału nie zabraknie również występów artystycznych, licytacji, konkursów dla dzieci, pysznego jedzenia oraz niespodzianek własnoręcznie zrobionych przez naszych wolontariuszy. Wystarczy wziąć kocyk, rodzinę/przyjaciół i przysposobić się w dobry humor.

J.T.: Gdzie odbędzie się tegoroczny Finał?

L.D.-B.: Długo zastanawialiśmy się nad wyborem miejsca na Finał, tak aby zapewnić bezpieczeństwo uczestnikom wydarzenia zgodnie z wytycznymi epidemiologicznymi obowiązującymi w Melbourne. Footscray Community Arts Centre spełniło wszystkie nasze wymagania począwszy od przestrzeni na świeżym powietrzu po zaplecze techniczne potrzebne do zorganizowania koncertów.

J.T.: W jakich godzinach będzie można odwiedzić sztab?

L.D.-B.: Serdecznie zapraszamy w godzinach 12.00 – 16.00. Główna część Finału, w tym przesłanie pozdrowienia dla Polski, zaplanowaliśmy między 14.00 a 15.00.

J.T.: W jaki sposób artyści i lokalne firmy zaangażowały się w tegoroczny Finał?

L.D.-B.: Pomimo trudnego roku spowodowanego COVID-19, jesteśmy ogromnie wdzięczni sponsorom, że wsparli organizację Finału. Bez ich pomocy nie udałoby się nam ani zarezerwować miejsca, ani zapewnić atrakcji i posiłku uczestnikom wydarzenia.

30. Finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy wspierają: Sunny Ridge – farma truskawek, foodtruck Chata Polska, sklep Bałtyk Deli, hurtownia BJP International, Federacja Polskich Organizacji w Wiktorii, Polskie Biuro Usług Społecznych PolCare oraz rodzina Bartczak.

J.T.: W jaki sposób można wesprzeć sztab w Melbourne?

L.D.-B.: Przychodząc 30 stycznia na Finał WOŚP do Footscray Community Arts Centre, wpłacając datek do eSkarbonki lub przekazując jakiś przedmiot (np. swoje rękodzieło) na aukcję.

Jesteśmy otwarci na współpracę. Osoby chętne do nawiązania współpracy zapraszamy do kontaktu mailowego wosp.melbourne@gmail.com.

Ogłoszenie promujące 30. Finał WOŚP w Melbourne

J.T.: Czy mogłabyś opowiedzieć historię powstania melbourneńskiego sztabu WOŚP? Kiedy powstał? Ilu wolontariuszy wspiera akcję? Jak długo jesteś związana z tą inicjatywą?

L.D.-B.: Sztab w Melbourne powstał jako pierwszy sztab WOŚP w Australii. W 2017 roku mój znajomy Łukasz Karczemny namówił mnie i naszego kolegę Piotrka Srokę do zaangażowania się w akcję. Myśleliśmy sobie wtedy, że zrobimy kameralne spotkanie dla dwudziestu znajomych. Jakie było nasze zaskoczenie jak na zaproszenie do udziału w 25. Finale WOŚP odpowiedziało 20 wolontariuszy.

Rok później powstały sztaby w Sydney i Perth. Obecnie każdy z australijskich sztabów WOŚP liczy od 30-40 wolontariuszy.

Lucyna podczas 25. Finału WOŚP w 2017 (for. magpierre.com)

J.T.: Czy w okresie tworzenia sztabu Melbourne idea Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy była znana Polonii?

L.D.-B.: Prawdę powiedziawszy dużo ludzi, zwłaszcza Polonii przybyłej do Australii w latach 80-tych, nie znało wcześniej tej inicjatywy. Dzięki zorganizowanemu przez nas 25. Finałowi WOŚP poznali ją i pokochali.

Melbourneński Finał WOŚP to taki miniPolish Festiwal na Federation Square. Wydarzenie promujące polską kulturę i celebrujące polskość. Przyciągające nie tylko Polonię, ale także każdego komu bliska jest polskość lub jest jej ciekawy.

26. Finał WOŚP w 2018
27. Finał WOŚP w 2019

J.T.: Jakie wydarzenie związane z WOŚP najmilej wspominasz?

L.D.-B.: Mam wiele takich wspomnień. Podczas każdego Finału dzieje się wiele pięknych rzeczy, które dają mnóstwo radości, uśmiechu i pozytywnej energii oraz zapadają w pamięć.

Może podzielę się śmiesznym wspomnieniem. Podczas jednego z Finałów, który odbywał się w Footscray, licytowany był sprzęt Thermomixa.  Licytacji towarzyszyły duże emocje, a  ludzie sami siebie przelicytowywali.

28. Finał WOŚP w 2020 (fot. Piotr Siemienas)

J.T.: Wszyscy pamiętamy rok 2020 i ogromne pożary, które przeszły przez Australię. Zgodnie z prośbą Jurka Owsiaka pieniądze zebrane podczas 28. Finału WOŚP zostały przekazane ludziom, którzy ucierpieli podczas tych pożarów. Sztaby WOŚP z Melbourne i Sydney przekazały zebrane przez siebie środki dla społeczności w Cobargo (NSW). Czym było dla Ciebie współorganizowanie tej akcji pomocowej?

L.D.-B.: Było to niezwykle emocjonujące wydarzenie. Nie tylko dla mnie, ale dla całej zaangażowanej w akcję ekipy. Na początku czuliśmy niepewność i nie wiedzieliśmy na co przeznaczyć zebrane pieniądze. Ale gdy z Fundacji WOŚP w Polsce dostaliśmy zielone światło, że możemy szukać organizacji, która potrzebuje pomocy, zaczęliśmy działać.

Wiele osób pamięta piękny obraz „Our burning land” autorstwa Aleksandry Dukat, który był licytowany podczas Finału. Mając w pamięci ten obraz wiedzieliśmy, że pomoc musi trafić tam, gdzie jest najbardziej potrzebna.

Obraz „Our burning land” aut. Aleksandry Dukat (kopia z internetu)

W internecie znaleźliśmy kontakt do dr. Lee z Cobargo, który w pożarze stracił swój gabinet i cały sprzęt medyczny. Pomimo trudnej sytuacji i braku sprzętu przyjmował pacjentów w przyczepie. Dr Lee przesłał nam listę rzeczy potrzebnych do swojej pracy. Mając listę, zaczęliśmy szukać dystrybutora sprzętu medycznego, który mógłby dostarczyć potrzebne urządzenia. Traf chciał, że tata jednej ze szkolnych koleżanek mojej córki pracował w takiej firmie. Po konsultacjach z firmą Device Technologies okazało się, że pieniądze, którymi dysponujemy pozwolą zakupić tylko połowę rzeczy z listy. Strapiona myślą „co tu zrobić? Co odjąć” dostałam drugi telefon od kolegi. Tym razem z wiadomością, że szefostwo firmy zdecydowało się jednak zrealizować całą listę potrzeb. To była wspaniała wiadomość.

Połowę sprzętu kupiliśmy po cenach producenckich, drugą część – firma przekazała jako darowiznę. Dodatkowo sprzęt medyczny został objęty 2-letnią usługą serwisową. Dzięki wsparciu firmy Device Technologies przy zakupie sprzętu medycznego, część zebranych na Finale pieniędzy mogliśmy przeznaczyć na zakup laptopa dla dr. Lee oraz przekazać mieszkańcom Cobargo 10 tysięcy dolarów na niezbędne wydatki. Jak się potem okazało, byliśmy pierwszą organizacją, która przekazała im pomoc finansową zanim jeszcze udzielono jej z instytucji rządowych. Pieniądze zostały wykorzystane na zakup niezbędnych materiałów np. gwoździ, potrzebnych do zabezpieczenia zagród dla zwierząt.

Podczas wizyty w Cobargo (fot. Peter Photo Project)
Pamiątkowe zdjęcie wolontariuszy WOŚP z członkami społeczności Cobargo (fot. Peter Photo Project)

Niezwykle emocjonująca była sama podróż do Cobargo. Przejeżdżaliśmy przez spalone lasy i dookoła widzieliśmy zgliszcza. Na miejscu zostaliśmy bardzo serdecznie przyjęci przez społeczność Cobargo – tak, jakbyśmy byli starymi znajomymi. Były łzy wzruszenia i podziękowania. Po przekazaniu darów spotkaliśmy się wszyscy razem na obiedzie w lokalnym pubie.

Po zakończonej wyprawie, przesłaliśmy Jurkowi Owsiakowi relację z pobytu w Cobargo. Z tego co wiemy był nią głęboko wzruszony.

Przeczytaj relację z przekazania pomocy społeczności Cobargo LINK

J.T.: WOŚP Melbourne to nie jedyna inicjatywa, z którą jesteś związana. Od 14 lat moderujesz grupę „Polonia Melbourne (Polacy w Melbourne Australia)” na Facebooku. Skąd pomysł na stworzenie takiej grupy?

L.D.-B.: Grupę w 2007 roku założyła Kasia Łeńska, która niedługo potem wyjechała do Polski. Gdy przejmowałam po Kasi moderowanie grupą, liczyła ona wtedy stu członków. Przez lata grupa bardzo rozrosła się. Obecnie liczy ponad 8 tysięcy członków.

Celem fejsbukowej grupy było stworzenie takiego trzeciego Domu Polskiego – tyle że w internecie. Miejsca spotkać i wymiany informacji.

Od samego początku moim celem było prowadzić grupę w sposób personalny i pośredniczyć w pomocy między ludźmi. Na przykład, kiedy ktoś wracał do Polski i sprzedawał lodówkę to kontaktowałam go z kimś kto właśnie przyjeżdżał do Melbourne i szukał lodówki. Wymagało to jedynie aby pamiętać kto, co i gdzie.

J.T.: Jedynie pamiętać… Jak wielu ludzi na grupie prosiło o pomoc czy proradę?

L.D.-B.: Dużo ? Ludzie pisali zarówno na głównym wallu, jak i w wiadomościach prywatnych.

J.T.: Jak trudne jest moderowanie grupy w mediach społecznościowych?

L.D.-B.: Moderowanie grupy, jak każdy rodzaj pracy polegającej na kontakcie z ludźmi, wymaga wiele cierpliwości i wytrzymałości. Grupa „Polonia Melbourne” jest dużą grupą, pytającą, komentującą, wzywająca do działania. Zawsze jest o czym pisać i na co reagować.

Staram się być konsekwentna i pilnować porządku, w tym ograniczać pojawianie się wątków budzących kontrowersje i wywołujących niesnaski.

J.T.: Grupa jest źródłem informacji nie tylko dla wiktoriańskiej Polonii, ale także osób rozważających emigrację do Australii. Jaką część członków grupy stanowią osoby z Melbourne ?

L.D.-B.: Z 50%. Osoby z Melbourne są zarazem najaktywniejszą grupą naszej fejsbukowej społeczności.

J.T.: Organizujesz i moderujesz także różnego typu wydarzenia polonijne. Co sprawia Tobie największą radość podczas organizowania imprez?

L.D.-B.: Radość i uśmiech pojawiające się na twarzach uczestników. To najbardziej cieszy i motywuje do dalszego działania.

J.T.: Jakie wydarzenie, które organizowałaś lub w którym uczestniczyłaś, było Tobie najbardziej bliskie?

L.D.-B.: Przez lata uczestniczyłam w naprawdę wielu wydarzeniach np. festiwalu PolArt, Festiwalu Polskich Filmów w Australii, Festiwalu Polskim na Federation Square czy też wydarzeniach organizowanych przez Federację Polskich Organizacji w Wiktorii. Trudno byłoby mi wybrać jedno najważniejsze wydarzenie.

Lucyna z Robertem Kołodziejem (pierwszy z lewej) i Robertem Domańskim (pierwszy z prawej) na stoisku Polish Film Festival (Polish Festival @ Federation Square, Melbourne 2019)

Na pewno zawsze będę miło wspominała PolArt Melbourne 2015 i występ Anny Marii Jopek w Hammer Hall. Oglądając występ czułam wielkie wzruszenie i zarazem dumę z tego, że jestem Polką.

Imprezy typu PolArt są wspaniałą okazją do promowania piękna i bogactwa polskiej kultury oraz prezentowania twórczości polskich artystów. Nie tylko tych dobrze zanych, ale także tych początkujących, stawiających pierwsze kroki na scenie. Myślę, że Polonii australijskiej potrzebne są nowe, świeże inicjatywy odwołujące się do polskiej spuścizny kulturowej, ale będące zarazem łącznikiem z młodszym pokoleniem i Australijczykami o polskich korzeniach. Inicjatywy potrafiące przyciągnąć nowe osoby do naszej społeczności.

J.T.: Jak myślisz, czy polska społeczność w Wiktorii umie się wspierać? Jaki obszar współpracy polonijnej powinien być według Ciebie jeszcze doskonalony?

L.D.-B.: Zdecydowanie powinniśmy popracować nad umiejętnością wzajemnego słuchania i współpracy między organizacjami.

Bez dialogu, wymiany doświadczeń i wspólnego działania nie będziemy mogli rozwijać naszej wiktoriańskiej Polonii. Każdy członek naszej społeczności jest w stanie coś zaoferować: podzielić się swoim doświadczeniem, umiejętnościami, kontaktami. Niezależnie czy jest z pokolenia starszej Polonii czy młodszej, dopiero co zaczynającej swoje życie na antypodach.

Lucyna w roli tłumacza podczas wizyty polskiej pary prezydenckiej w Melbourne (Governor House 2018)

J.T.: W Australii jesteś od 2004 roku. Czy od początku chciałaś się zaangażować w życie polonijne?

L.D.-B.: Nie. Na początku byłam skupiona na samorozwoju. Zaraz po przyjeździe do Australii chciałam rozwinąć się w innym zawodzie, więc zaczęłam dwuletnie studia z organizacji wydarzeń. Zdobyta wiedza niewątpliwie przydała mi się do organizacji imprez.

Zainteresowanie działalnością polonijną pojawiło się nieco później, jak już były na świecie moje dzieci. Chciałam pokazać im, jak to jest być Polakiem na obczyźnie. Pragnęłam także przekazać im sens pracy społecznej bez oczekiwania wynagrodzenia. Cieszę się, że moja mama dała mi dobry przykład swoim zaangażowaniem na rzecz lokalnej społeczności.

Moja działalność polonijna zaczęła się od moderowania grupy fejsbukowej, organizowania spotkań, ognisk i pikników Polonii. Obecnie staram się włączać w inicjatywy przeprowadzane przez różne polonijne organizacje. Wspieram oraz pomagam przeprowadzać i rozwijać różne polonijne przedsięwzięcia wszędzie, gdzie się da.

J.T.: Twoja działalność polonijna nie byłaby możliwa, gdyby nie Twój przyjazd do Australii. Skąd pomysł na wyjazd na antypody?

L.D.-B.: Podczas studiów mieszkałam trochę w Wielkiej Brytanii i Stanach Zjednoczonych. Australia to był kolejny anglojęzyczny kraj warty odwiedzenia i poznania.

Po skończeniu studiów pracowałam przez jakiś czas jako nauczyciel języka angielskiego w liceum w Katowicach. Pomimo tego, że od zawsze chciałam uczyć w szkole, praca ta nie była najłatwiejsza i nie wyobrażałam sobie, że tak ma dalej wyglądać moje życie. Nigdy nie umiałam usiedzieć na miejscu, stąd podjęłam decyzję o wyjeździe do Australii. Do Melbourne przyjechałam sama. Mój mąż dołączył do mnie dopiero po pół roku.

J.T.: Czy jesteś zadowolna z decyzji o emigracji do Australii?

L.D.-B.: Tak. W Melbourne, gdzie mieszkam od początku, podoba mi się europejskość tego miasta. Są woda, parki, góry, dużo miejsc kultury, więc każdy może znaleźć coś dla siebie.

J.T.: Lucyno, dziękuję za rozmowę i podzielenie się swoją historią.

L.D.-B.: Dziękuję.

Lucyna Dymorz-Bąk – absolwentka filologii angielskiej na Uniwersytecie Śląskim (2003) i Diploma in Events Management (2005). Nauczyciel jezyka angielskiego w liceum w Polsce i kursów języka angielskiego jako drugiego na uczelniach w Melbourne. Certyfikowany tłumacz ustny NAATI (od 2017). Członek-założyciel POLSiT Inc. – Australian Institute of Polish Language Interpreters and Translators (od 2017). Działaczka Polonii wiktoriańskiej: szef sztabu WOŚP Melbourne, moderator grupy „Polonia Melbourne” na Facebooku, moderator i organizator wielu wydarzeń polonijnych. Uczestniczka panelu dyskusyjnego na konferencji „Halo Australia” zorganizowanej w ramach projektu „60 million congress. Global Polonia Summit” (maj 2020).

Zdjęcia, jeśli nie zaznaczono inaczej, pochodzą z archiwum Lucyny Dymorz-Bąk.