O szkolnictwie polonijnym i kultywowaniu polskości – rozmowa z Haliną Puszkar

Z cyklu Wasze historie przedstawiamy wywiad z Haliną Puszkar koordynatorką Szkoły Polskiej im. Marii Konopnickiej w Essendon, pasjonatką nauczania, kobietą wielu talentów i wolontariuszką.

Justyna Tarnowska [J.T.]: Szkoła Polska im. Marii Konopnickiej w Essendon jest jedną z najdłużej działających szkół polonijnych w Wiktorii. W tym roku szkoła będzie obchodzić jubileusz 65-lecia. Jakie były początki szkoły?

Halina Puszkar [H.P.]: Początki naszej szkoły sięgają lat 50-tych. W 1952 r. z inicjatywy ks. Józefa Janusa SJ przyjechały do Melbourne Siostry Zmartwychwstanki. Celem przyjazdu sióstr było zaopiekowanie się polskimi sierotami. Siostry osiedliły się w zakupionych ze składek społecznych domach w Essendon, gdzie założyły Dom Dziecka dla ponad trzydzieściorga dzieci i szkołę im. Matki Bożej Częstochowskiej.

Trochę wcześniej, liczna grupa polskich imigrantów, która osiedliła się w okolicach Glenroy, Niddrie i pobliskich dzielnicach, założyła Stowarzyszenie Polaków właśnie na potrzeby kształcenia dzieci. Pierwsza szkoła została założona w Niddrie i działała przez kilka lat w wynajmowanych salach w jednej z lokalnych szkół. Stowarzyszenie organizowało wiele imprez, zabaw i loterii fantowych w celu zebrania środków na funkcjonowanie tej szkoły. Z czasem, gdy w tej szkole polonijnej zaczęły uczyć także siostry Zmartwychwstanki, wyszła propozycja by połączyć szkołę w Niddrie ze szkołą w Essendon. I tak obie szkoły połączyły się i w 1956 roku powstała Szkoła Polska im. Marii Konopnickiej w Essendon.

Logo Szkoły Polskiej im. Marii Konopnickiej w Essendon

W prowadzenie zajęć zaangażowane były już nie tylko siostry zakonne, ale także wielu działaczy polonijnych ze Stowarzyszenia Polaków, np. Pan Ostrowski, który był wtenczas referantem szkolnym.

Warto zaznaczyć, że szkoły polonijne brały aktywny udział w przygotowaniach do ważnych uroczystości i rocznic. Polska społeczność organizowała wspólnie piękne widowisko z okazji Millenium Chrztu Polskiego (1966). Współpraca przy uroczystościach milenijnych zaowocowała pomysłem wybudowania polskiego kościoła w Essendon.

J.T.: Kiedy dołączyłaś do szkoły w Essendon?

H.P.: Swoją pracę w Szkole im. Marii Konopnickiej zaczęłam w 2002 roku. Na początku jedynie uczyłam, potem zostałam również koordynatorką szkoły. Gdy szkoła znacznie zmniejszyła swoją liczebność i gdy odeszło wielu nauczycieli, do współpracy zaprosiłam swoją córkę, Beatę. Wtenczas też nasza szkoła zaczęła zmieniać swój charakter na bardziej rodzinny. Obecnie, wśród kadry nauczającej jest również moja wnuczka, Klara, która jest absolwentką naszej Szkoły.

J.T.: Co wyróżnia społeczność szkoły w Essendon?

H.P.: Nasza szkoła jest szkołą rodzinną. W procesie nauczania wykorzystujemy różne techniki począwszy od plastyki, poprzez teatr, muzykę, taniec i śpiew. Staramy się wykorzystywać wszystkie nasze talenty i umiejętności, aby jak najpełniej i najwszechstronniej uczyć o polskości oraz pomóc uczniom w zdobywaniu i doskonaleniu umiejętności językowych i społecznych.

Występ uczniów Szkoły Polskiej im. Marii Konopnickiej podczas Akademii 3-Majowej

Nasza szkoła organizuje imprezy dla społeczności polonijnej takie jak Dzień Matki (kwiatki dla mamy), Dzień Ojca (słodycze dla taty), jasełka. Bierzemy także udział w przedsięwzięciach dla szkół polonijnych organizowanych przez Federację Polskich Organizacji w Wiktorii: Akademiii 3-Majowej i Festiwalu Polskim na Federation Square.

Występ uczniów Polskiej Szkoły im. M. Konopnickiej na Festiwalu Polskim na Federation Square (2018)
Występ uczniów Polskiej Szkoły im. M. Konopnickiej na Festiwalu Polskim na Federation Square (2019)

Wizytówka Szkoły Polskiej im. Marii Konopnickiej podczas Wirtualnego Festiwalu Polskiego 2020 – obejrzyj TUTAJ

J.T.: Czy dzieci lubią występować?

H.P.: Tak, dzieci lubią występować. Nie tylko po to, aby pokazać czego się nauczyły w szkole, ale także aby ucieszyć mamę lub tatę, specjalnie dla których nauczyli się wierszyka czy piosenki.

J.T.: Czy nauka polskiej historii i polskich tradycji jest łatwiejsza poprzez aktywizację artystyczną?

H.P.: Dziecko, którym się dobrze pokieruje i zachęci do wzięcia udziału w ciekawej inicjatywie bardzo chętnie weźmie w niej udział. Już od wielu lat nasza szkoła uczy historii, geografii i legend Polski w formie inscenizacji. Dzieci przebierają się za różnych bohaterów, odgrywają role, śpiewają związane z tematem piosenki i w ten sposób, poprzez zabawę, uczą się nawet bardzo trudnych zagadnień z historii Polski. Dla przykładu powiem, że bardzo ciekawą lekcją z elementami inscenizaji, którą realizujemy od lat, jest „Z Wisłą zwiedzamy Polskę”. Dzięki tej „podróży” po Polsce omawiamy poszczególne miasta i śpiewamy o nich piosenki. Dzieci poznają historie o piernikach toruńskich, warszawskiej syrence, krakowskim lajkoniku, polskich marynarzach. Aby zobrazować dzieciom Kraków wykonaliśmy np. Kościół Mariacki.

Trzeba podkreślić, że wielkim plusem jaki płynie z włączenia elementów teatralnych do edukacji polonijnej jest to, że dzieci od najmłodszych lat obywają się ze sceną i uczą się jak radzić sobie z tremą. Te umiejętności przydają im się na co dzień, podczas nauki w szkole australijskiej.

Podczas I Pikniku Międzypokoleniowego Halina Puszkar prowadziła warszaty o krakowskim lajkoniku – czytaj TUTAJ

J.T.: Podejrzewam, że przez te wszystkie lata powstało wiele strojów teatralnych?

H.P.: O tak! Wiele strojów tworzyłyśmy same. Przechowuję je w wielu zakamarkach w moim domu (śmiech). Mamy również możliwość wypożyczania strojów na przedstawienia jasełkowe z parafii w Essendon. Są to piękne stroje królów, pasterzy i innych postaci występujących w jasełkach, uszyte przez panie z parafii.

J.T.: Jasełka to szczególny rodzaj przedstawienia w polskiej tradycji.

H.P.: Owszem. Jasełka mają bogatą tradycję. Jasełka w Sanktuarium Maryjnym w Essendon zawsze są wyczekiwane i mają dużą widownię. Co roku przedstawiamy różne jasełka. Raz bardziej ewangeliczne, innego roku odwołujące się bardziej do akturalnych spraw. Przez wiele lat reżyserowałam przedstawienia jasełkowe. Jednak ostatnio pałeczkę przekazałam Beacie, która reżyseruje je wspólnie z córką Klarą. Zawsze jednak służę radą przy wymyślaniu scenek czy ustalaniu szczegółów organizacyjnych.

Jasełka (2017)
Jasełka (2018)

J.T.: Szkoła Polska w Essendon słynie także z akcji czytania książek. Opowiedz proszę kiedy powstała ta inicjatywa i w jaki sposób działa?

H.P.: Pomysł na promowanie czytelnictwa podsunęła mi sama patronka naszej szkoły, Maria Konopnicka. W wierszu „Przed sądem” jest takie zdanie: „Pójdź, dziecię! ja cię uczyć każę!”. Konopnicka sama uczyła biedne dzieci. Pisała dla nich różne utwory.

Jako nauczyciel postawiłam sobie za cel, że muszę zrobić wszystko by moi uczniowie opuszczając szkołę umieli czytać po polsku. Narzędziem do osiągnięcia celu było udostępnienie dzieciom książek i zachęcenie ich do regularnego czytania, samodzielnego lub z pomocą rodziców. Wiele naszych książeczek zawiera na końcu listę pytań, które zachęcają do rozmów o książce, o bohaterach, o tym co nam się podobało (lub nie) w danej historii.

Przez lata nasza szkolna biblioteka rozrastała się. Nawiązywaliśmy kontakty z różnymi organizacjami (np. z Fundacją Pomocy Szkołom Polskim Na Wschodzie im. Tadeusza Goniewicza w Lublinie), które przekazywały szkole książki.

W naszej szkole książki wypożyczają wszyscy uczniowie, również ci najmłodsi. Prowadzimy konkurs z nagrodamui dla uczniów, którzy przeczytają najwięcej książek w danym roku szkolnym.

Mam takie marzenie, aby w przyszłości zorganizować jeszcze konkurs pięknego czytania. Myślę, że to dopełni moją misję propagowania nauki i doskonalenia czytania wśród dzieci polonijnych.

J.T.: Jako pedagog pracowałaś z dziećmi, które znały język polski w różnym stopniu zaawansowania. Co mogłabyś poradzić rodzicom, którzy chcieliby, aby ich dzieci mówiły lepiej po polsku?

H.P.: Moja rada brzmi: „Zachowajcie polskość w rodzinie”. Przez rozmawianie w języku polskim, choćby jeden dzień w tygodniu w przypadku rodzin mieszanych.

Dzieci są bardzo chłonne i przyjmą wszystko co im pokażemy, o czym im powiemy i w jaki sposób będziemy do nich mówić. Zachęcajmy dzieci do nauki w szkole polonijnej i doceniajmy trud włożony przez nich w naukę języka polskiego. Rozmawiajmy o doświadczeniach zdobytych w szkole polonijnej w języku polskim (zamiast po zakończeniu zajęć przechodzić od razu na język angielski).

Pomóżmy naszym dzieciom odkryć i zbudować swoją tożsamość. Uczmy dzieci o historii ich przodków, skąd pochodzili, co robili. Opracujmy drzewko genealogiczne.

Może się okazać, że na pewnym etapie życia, dziecko będzie szukało odpowiedzi na pytanie: Gdzie jest moje korzenie? Skąd pochodzą moi przodkowie? Jeśli zawczasu nie zadbały o naukę języka polskiego oraz kultury i tradycji Polski, możemy potem tego żałować. Nasze dzieci mogą mieć również do nas pretensje, że nie daliśmy im szansy poznania historii i języka ich przodków.

Każdy język wzbogaca nie tylko wiedzę, ale też osobowość. Każda prodróż do kraju przodków buduje przynależność do danej tradycji. Towarzyszmy dzieciom w poznawaniu i budowaniu ich tożsamości.

J.T.: Twoja praca na rzecz edukacji dzieci polonijnych nie miałaby miejsca, gdyś w pewnym momencie swojego życia nie zdecydowała się na przyjazd do Australii. Co skłoniło Ciebie do przyjazdu na antypody?

H.P.: Do Australii przyjechałam w 1983 roku w ramach akcji łączenia rodzin. Trzy lata wcześniej przyjechał tutaj mój mąż. W Polsce był kryzys ekonomiczny, więc przyjechał do Australii do brata, który wyemigrował tutaj w latach 70-tych. Mąż chciał trochę popracować i zarobić na samochód. W międzyczasie w Polsce wybuch stan wojenny i mąż nie mógł już do nas wrócić. W Polsce zostałam sama z dwójką małych dzieci, czteroletnim synem i sześcioletnią córką. Musiałam łączyć pracę z opieką nad dziećmi. Dzieci tęskniły za tatą. Był to dla nas bardzo trudny czas.

J.T.: Czy kiedykolwiek myślałaś o emigracji?

H.P.: Nie, nigdy nie myślałam, że będę mieszkała w innym miejscu niż w Polsce. Wraz z dziećmi byliśmy w szoku, jak dowiedzieliśmy się, że mój mąż załatwił dla nas wizę na pobyt stały. Córka w ogóle nie chciała jechać. Zgodę na wyjazd do Australii dostaliśmy po trzech latach. Dopiero po mojej interwencji w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych, bo władze lokalne w ogóle nie chciały mnie wypuścić.

J.T.: Czyli w Twoim przypadku nie była to emigracja z pobudek politycznych?

H.P.: Nie. Będąc sama z dziećmi, nie miałam czasu angażować się w żadną działalność opozycyjną. Dzieci chorowały, często musiałam chodzić na zwolnienia lekarskie, aby móc się nimi opiekować. Fakt, że nie zaangażowałam się w działania Solidarności może w jakiś sposób pomógł, że nasz wyjazd był łatwiejszy.

J.T.: Z wykształcenia i zawodu jesteś nauczycielką. Czy sama wybrałaś ten zawód, czy raczej praca Ciebie wybrała?

H.P.: Od szkoły podstawowej wiedziałam, że chcę zostać nauczycielką. Jako dziecko prowadziłam dziennik, w którym, tak jak pani nauczycielka, prowadziłam zapiski.

Ukończyłam Liceum Pedagogiczne, które kształciło przyszłych nauczycieli w sposób wszechstronny. Od zajęć humanistycznych, poprzez zajęcia techniczne i muzyczne na zajęciach sportowych kończąc. To był bardzo dobry warsztat przygotowania do pracy z dziećmi i młodzieżą. Potem ukończyłam zaocznie Stiudium Nauczycielskie oraz brałam udział w kursach wakacyjnych dla nauczycieli.

12,5 roku przepracowałam w szkole na wsi Bornity w dawnym województwie olsztyńskim (obecnie woj. warmińsko-mazurskie). Potem przeprowadziliśmy się do Goleniowa pod Szczecinem i tam pracowałam 7 lat w Szkole Podstawowej nr 1.

J.T.: Kiedy zaczęła się Twoja przygoda z nauczaniem w szkołach polonijnych?

H.P.: Nauczanie w szkole polonijnej zaczęłam w 1984 r., rok po swoim przyjeździe do Australii. Podczas jednej z akademii bardzo wzruszyłam się słysząc pieśni patriotyczne wykonywane przez uczniów. Pieśni te znałam z domu rodzinnego, bowiem nie był to repertuar promowany przez władze komunistyczne. Tutaj, na australijskiej ziemi, tak daleko od ojczyzny, obudziły we mnie na nowo pasję do nauczania i przekazywania dzieciom tego czym jest polskość. Ktoś zobaczył to moje wzruszenie i jak dowiedział się, że jestem nauczycielką z Polski, zaprowadził mnie do koordynatorki szkoły polonijnej i powiedział, że ta Pani musi uczyć w szkole.

Na początku uczyłam w szkole, która znajdowała się Domu Polskim „Millenium” w Footscray. Oprócz języka polskiego z elementami historii, geografii i kultury Polski, prowadziłam również katechezy dla dzieci przygotowujących się do sakramentu I Komunii Świętej. Przygotowanie katechetyczne zdobywałam pod okiem dominikanina, o. Rajmunda Koperskiego.

Z dziećmi uczęszczającymi na katechezę do kościoła w Yarraville
Halina Puszkar, o. Rajmund Koperski i dzieci pierwszokomunijne (Yarraville)

Po 15 latach zrobiłam sobie półtora roku przerwy „od szkoły”. Tak jak wspomniałam, w szkole w Essendon zaczęłam uczyć w 2002 roku.

J.T.: Jak wyglądała nauka w szkole w Footscray?

H.P.: W tamtym okresie do szkół polonijnych uczęszczało dużo dzieci z emigracji lat 80-tych. W naszej szkole było sto trzydzieścioro uczniów. Większość dzieci była świeżo po przyjeździe z Polski z bardzo dobrą znajomością języka polskiego. Dzieci chętnie się uczyły.

Polska Szkoła w Domu Polskim „Millenium” w Footscray
Polska Szkoła w Domu Polskim „Millenium” w Footscray

Nauczanie miało charakter patriotyczny. W tamtym czasie Polonia była patriotyczna. Często we mszy uczestniczyły reprezentacje wojska ze sztandarami. Ja bardzo dobrze rozumiałam co czuje zarówno pokolenie emigracji powojennej, jak i tej solidarnościowej. Mój tato wałczył w drugiej wojnie światowej. Opowiadał mi i rodzeństwu nie tylko o drodze Polski do niepodległości, ale także uczył czym jest polskość i patriotyzm. Miał ogromny dar do pięknego opowiadania. Uczył nas tańców ludowych. Grał na akordeonie polskie melodie. Czytał nam też książki.

Jasełka – Polska Szkoła w Domu Polskim „Millenium” w Footscray
Jasełka – Polska Szkoła w Domu Polskim „Millenium” w Footscray. Przy mikrofonie Jan Skiba

J.T.: Jakie jest Twoje najmilsze wspomnienie związane z nauczaniem w szkole polonijnej?

H.P.: Mam wiele takich wspomnień. Może wymienię tylko kilka z nich.

Pamiętam jak po latach spotkałam mojego ucznia, który podziękował mi za to że pomogłam mu w nauce języka polskiego. Znajomość polskiego pozwoliła mu podjąć studia w Krakowie.

Zawsze miłe jest dla mnie to jak moi dawni uczniowie przyprowadzają do naszej szkoły swoje dzieci, które już umieją mówić po polsku. Cieszę się, że pomogłam im zaszczepić polskość na tyle mocno, że chcą ją pielęgnować u swoich dzieci.

Miłe wspomnienia mam również z naszych szkolnych jasełek i przedstawień, które dostarczają wielu wzruszeń członkom naszej polskiej społeczności, zwłaszcza osobom starszym lub samotnym.

J.T.: Czy Polonia Australijska czymś Ciebie zaskoczyła?

H.P.: Poznając życie Polonii w Australii, zobaczyłam na czym polega bezinteresowna praca społeczna. W Polsce Ludowej ludzie byli zmuszani do czynu społecznego. A tutaj, ludzie przyłączali się do różnych akcji lub sami powoływali nowe inicjatywy. To było bardzo piękne i budujące doświadczenie. Wiele nauczyłam się w tym obszarze od pokolenia emigracji powojennej.

J.T.: A co spodobało Ci się w Australii?

H.P.: Bardzo podobało mi się to, że różne narodowości żyją tutaj w zgodzie i wzajemnym poszanowaniu. Jako młoda emigrantka, już na kursie językowym, miałam możliwość poznania ludzi z różnych kultur i narodów. Ludzie byli otwarci i pomocni. Na przykład szkoła, do której trafiły moje dzieci, pomogła nam w zapisaniu się na kurs językowy.

J.T.: Jak jako rodzina odnaleźliście się na australijskiej ziemi?

H.P.: Przede wszystkim bardzo ucieszyliśmy się, że znów możemy być razem. Dzieci powoli odnalazły się w nowej szkole. Mąż pracował na budowie (wraz z bratem). Ja pracę zawodową zaczęłam kilka lat po przyjeździe. Wzięliśmy kredyt na dom i trzeba było zapracować na raty.

Moją pierwszą pracą była praca przy produkcji lamp. To była stricte praca mechaniczna. Pracowałam tam dwa lata. Potem zrobiliśmy sobie dłuższy urlop i pojechaliśmy do Polski na święta Bożego Narodzenia i zimę.

Po powrocie do Australii, zatrudniłam się w japońsko-australijskiej firmie Optix, mającej swoją siedzibę w Sunshine, a zajmującej się produkcją światłowodów. Zakład był zautomatyzowany, jednakże potrzebowano pracowników do niektórych bardzo precyzyjnych czynności. Bardzo szybko załapałam o co chodzi i nawet potem uczyłam nowych pracowników. W tej firmie przepracowałam 15 lat. Pracowałam m.in. w testingu i w laboratorium testów. Pomimo tego, że praca była zmianowa, a nocne zmiany dawały mi się we znaki, lubiłam tę pracę. Gdy nadszedł proces restrukturyzacyjny, zostałam zwolniona w pierszej turze redukcji personelu. Tak się złożyło, że w tamtym okreście urodziła się moja najstarsza wnuczka, Klara, więc zakończenie pracy zawodowej umożliwiło mi oddanie się nowej pasji, bycia babcią.

J.T.: Powróćmy jeszcze do Twojej działalności nauczyciela polonijnego. Zostałaś uhoronowana Krzyżem Kawalerskim Orderu zasługi Rzeczypospolitej Polskiej za wkład i pracę w wychowanie oraz nauczanie młodego pokolenia Polaków w Australii. Czym było dla Ciebie otrzymanie tego wyróżnienia?

H.P.: Wyróżnienie jak najbardziej było miłym i wyjątkowym doświadczeniem. Już wcześniej proponowano mi przyjęcie pewnym wyróżnień, ale zawsze twierdziłam, że nie pracuję dla medali.

Pierwszym wyróżnieniem jakim zostałam odznaczona był medal Komisji Edukacji Narodowej za 20 lat pracy w szkole polonijnej. Nagrodę otrzymałam wraz z innymi nauczycielami polonijnymi, Romanem Sawko i Zofią Gancarz, podczas Turnieju Wiedzy o Polsce. Medale, przyznane przez Panią Minister Katarzynę Hall, wręczył nam Konsul Generalny Rzeczypospolitej Polskiej w Sydney, Daniel Gromann. Później opowiadałam swoim uczniom, że za chodzenie do szkoły też można dostać medal (śmiech).

Od lewej: Halina Puszkar, Roman Sawko, Zofia Gancarz i Konsul Generalny RP Daniel Gromann (2009)

Relacja z Turnieju Wiedzy o Polsce i wręczenia nauczycielom polonijnym medali KEN – czytaj TUTAJ

Do przyjęcia Krzyża Kawalerskiego namówił mnie ks. Wiesław Słowik SJ OAM. Powiedział, że ludzie „domagają się”, abym została odznaczona. Na Jego prośbę napisałam coś o sobie. Jako nauczyciel, który uczy już trzecie pokolenie Polaków w Australii widzę efekty swojej pracy. Cieszę się, że uczniowie pielęgnują polskość w swoich rodzinach, nawet rodzinach mieszanych. Cieszy mnie również każdy sukces uczniów, którzy przychodząc do nas niewiele potrafią, ale dzięki nauce w naszej szkole zaczynają mówić, czytać i pisać po polsku już w drugiej czy trzeciej klasie. To jest prawdziwa zapłata każdego nauczyciela.

Od lewej: Konsul Honorowy w Melbourne George Luk-Kozika, Ambasador RP Michał Kołodziejski, Halina Puszkar, Teresa Stolarska i Prezes Federacji Marian Pawlik (2019)
Halina Puszkar z Krzyżem Kawalerskim Orderu zasługi Rzeczypospolitej Polskiej (2019)

J.T.: W 2019 roku reprezentowałaś Australię na Forum Oświaty Polonijnej podczas V Zjazdu Polonii i Polaków z Zagranicy. Jakie zostały wskazane kierunki rozwoju edukacji polonijnej?

H.P.: Udział w Zjeździe to była wspaniała okazja do wymiany doświadczeń i umocnienia się w tym, że trzeba uczyć polskości na emigracji. W Zjeździe wzięło udział ponad 800 osób, które podzielono na 7 różnych tematycznie sekcji. Każda sekcja miała swoje zajęcia, chociaż rozpoczęcie i zakończenie Zjazdu było wspólne i odbyło się w Sejmie. Organizatorzy zapewnili nam również możliwość zwiedzania Warszawy.

To co zrobiło na mnie największe wrażenie to fakt, że Organizatorzy Zjazdu docenili nas i podkreślili niezastąpioną rolę działaczy polonijnych i edukatorów w kształtowaniu postaw i podtrzymywaniu wartości ważnych dla historii, kultury i tradycji Polski.

Niewątpliwie, charakter działań szkolnictwa polonijnego zmienił się na przestrzeni lat. Zachęcano nas do bycia ambasadorami Polski, którzy opowiadają o piękniej, bogatej w tradycje i dbającej o rozwój Polsce. I w ten sposób zachęcenie uczniów do zostania również ambasadorami Polski i bycia dumnymi z bycia Polakami.

Podsumowanie prac Forum Edukacji Polonijnej na V Zjeździe Polonii i Polaków z Zagranicy – czytaj TUTAJ

Podczas tej samej podróży do Polski, wzięłam również udział w Kongresie Nauczycieli Polonijnych, na którym poruszono m.in. temat potrzeby nauki współczesnego języka polskiego. Język rozwija się i nieustannie zmienia, stąd powinniśmy dbać o to by uczyć się nowych słów, które np. pojawiają się w czasopismach.

Uczestnicy III Zjazdu Kongresu Oświaty Polonijnej w Krakowie (2018)
Wzmianka o III Zjeździe-Kongresie Oświaty Polonijnej w Krakowie w Dzienniku Polskim

J.T.: A co według Ciebie jest ważne w procesie kształcenia Polaków drugiej i trzeciej generacji?

H.P.: Myślę, że bardzo ważne jest uczenie dzieci i młodzieży szacunku do bohaterów (również tych, których mamy w rodzinie) oraz działaczy polonijnych. Powinniśmy być świadomi osiągnięć Polaków w środowiskach polonijnych i na świecie, zaangażowania Polaków w walkę o wolność także innych krajów. Bardzo ważne jest również pielęgnowanie wartości patriotycznych i uczenie szacunku wobec bohaterów narodowych w domu rodzinnym.

Bardzo edukacyjnym działaniem jest organizowanie tzw. żywych lekcji historii. Na takie spotkania zapraszani są np. kombatanci. W szkole polonijnej w Footscray zorganizowaliśmy takie spotkanie z Sybiraczką. Była to bardzo cenna lekcja historii dla dzieci, jak i wzruszające spotkanie dla naszego gościa i całej społeczności szkolnej.

Kiedyś zainicjowałam publikowanie na łamach Tygodnika Polskiego wywiadów z emigrantami by rozpowszechnić wiedzę o dokoniach członków polskiej społeczności w Australii.

J.T.: Czy zastanawiałaś kiedyś nad przejściem na emeryturę w szkole polonijnej?

H.P.: Tak. Mam już swoich zastępców, więc jestem spokojna o przyszłe pokolenia, które będą uczyły się w szkole w Essendon.

J.T.: Dziękuję za rozmowę i podzielenie się swoją historią.

H.P.: Dziękuję.

Halina Puszkar – pedagog, nauczycielka polonijna z 35-letnim stażem, koordynatorka i nauczycielka w Szkole Polskiej im. Marii Konopnickiej w Essendon działającej przy Dziale Szkolnym Federacji Polskich Organizacji w Wiktorii. Animatorka i organizorka inicjatyw szkolnych i polonijnych w Wiktorii. Współzałożycielka (wraz z Teresą Czopowską i Krystyną Popczyk) zespołu „Wesołe Nutki”, który działał przy Domu Polskim w Ardeer w latach 1985-1996. Uczestniczka V Zjazdu Polonii i Polaków z Zagranicy w Warszawie (2018), Kongresu Nauczycieli Polonijnych w Krakowie (2018) i konferencji organizowanych przez Instytut Pamięci Narodowej (2016 i 2018) w Konstancinie-Jeziornej. Wolontariuszka m.in. Federacji Polskich Organizacji w Wiktorii i Biura Opieki Społecznej „PolCare”.

Laureatka odznaczeń:
2009 – Medal Komisji Edukacji Narodowej za 20 lat pracy w szkole polonijnej
2019 – Krzyż Kawalerski Orderu zasługi Rzeczypospolitej Polskiej za wkład i pracę w wychowanie oraz nauczanie młodego pokolenia Polaków w Australii