Z cyklu Wasze historie przedstawiamy wywiad z Panią Barbarą Czech – kierownikiem artystycznym i choreografem zespołu Pieśni i Tańca POLONEZ, jak również współorganizatorem i choreografem Balu Debiutantek.
Justyna Tarnowska [J.T.]:: W tym roku Zespół POLONEZ obchodzi jubileusz 55-lecia powstania. Proszę opowiedzieć kto założył zespół i jakie były początki zespołu?
Barbara Czech [B.C.]: Zespół Pieśni i Tańca POLONEZ (Polonez Song and Dance Ensemble) powstał w 1965 roku z inicjatywy mojego Ojca, Zbigniewa Czecha, przy współpracy ze Zdzisławem Drzymulskim, ówczesnym Prezesem Federacji Polskich Organizacji w Wiktorii. Pierwszy występ Zespołu odbył się w 1966 roku w Melbourne Town Hall i uświetnił obchody 1000-lecia Chrztu Polski. Warto dodać, że w tym samym roku, również z inicjatywy Zbigniewa Czecha, odbył się pierwszy Bal Debiutantek, w którym wzięło udział 25 par. O oprawę artystyczną pierwszego Balu, jak i następnych zadbała Janina Czech.
Obchody 1000-lecia Chrztu Polski, jak i powstanie nowych inicjatyw kulturalnych w polskiej społeczności w Wiktorii były wspaniałą okazją, aby zaprosić młodzież do wspólnego działania.
Pierwszym instruktorem i choreografem Zespołu był Marian Maj ze słynnego zespołu Politechniki Warszawskiej. Marian zaszczepił dynamiczny i energiczny styl tańca, który Zespół demonstruje do dziś. Działalność zespołu POLONEZ spotkała się z wielkim poparciem wszystkich polskich organizacji w Australii. Wielkimi przyjacielami POLONEZa byli także Franciszek Hądzell (Canberra), Jan Dunin-Karwicki i Witold Szupryczyński (Sydney) oraz Bohdan Burbo (Hobart).
J.T.: Czy może Pani opisać czasy, w których powstał i rozwijał się zespół POLONEZ?
B.C.: Lata 60-te i 70-te, i póżniej, bo o nich mowa, to czasy, kiedy środowisko polonijne w Wiktorii działało bardzo prężnie. To były zupełnie inne czasy. Wielu ludzi, którzy tu przyjechali było samotnymi lub mieli małe rodziny. Dla nich społeczeństwo polskie w Melbourne stworzyło nową rodzinę. Polskiej wspólnocie przyświecał duch patriotyzmu i antykomunizmu. W tamtych czasach ludzie bardzo na sobie polegali. Bezinteresownie angażowali się w działania na rzecz polskiej społeczności.
Ogólnie, życie społeczne było bardzo aktywne: POLONEZ, harcerstwo, polskie organizacje, polskie msze, akademie, teatry i kabarety, polskie szkoły sobotnie, zabawy, spotkania. Wszyscy się znali.
Oczywiście, Melbourne w tamtych czasach było znacznie mniejsze. Ludzie spotykali się w Domu Polskim na La Trobe St. lub Domu Millenium w Kingsville oraz bawili się w Marianna Hall w St Alban, czy też w Dandenong. Domy Polskie najpierw w Royal Parade w Parkville, a póżniej na La Trobe Street tętniły życiem i przyciągały całe rodziny.
J.T.: Czy może Pani wymienić ludzi, którzy działali w latach 60-tych i 70-tych?
B.C.: W tamtych czasach mieliśmy wspaniałych społeczników. Całkowicie oddanych swojej misji, zdroworozsądkowo myślących, wielkich patriotów. To było w większości społeczeństwo zbudowane z emigracji politycznej i niepodległościowej. Dla przykładu wymienię takie osoby jak: Kazimierz Nowicki, Stefan Nowicki, Marian Białowiejski, Zbigniew Czech, Szymon Meysztowicz, Adam Gruszka, Gwidon Borucki, Tomasz Ostrowski, Krzysztof Łańcucki, Jadwiga Brojer, Andrzej Alwast, Zbigniew Podgórski, Tadeusz Kajetański, Zosia Górska, Józef Kuszell, Piotr Koziełł i wielu, wielu innych zasłużonych. Wymieniam tylko tych, którzy zrobili na mnie, jako dziecku, największe wrażenie. Wymienić wszystkich jest wprost niemożliwe.
J.T.: Kiedy odbył się pierwszy koncert POLONEZA? Czy zespół podróżował ze swoimi występami?
B.C.: Tak jak wspomniałam, pierwszy występ zespołu odbył się w Melbourne Town Hall w 1966 roku i uświetnił obchody 1000-lecia Chrztu Polski. Już dwa lata później, w 1968 roku, odbył się nasz pierwszy pełny koncert w Union Theatre na University of Melbourne. W 1969 roku daliśmy pierwszy koncert poza Wiktorią, w National Theatre w Canberze. Koncert odbył się przy udziale Gubernatora Australii i pełnym sztabie Korpusu dyplomatycznego. Zespół wielokrotnie podróżował do innych stanów i miast np. Sydney i Newcastle, Canberra, Hobart i Adelajda, jak również w Wiktorii – Geelong, Ballarat, Bendigo, Wodonga, Lindenow i Golden Wattle Festiwal w Maryborough. Zespół brał udział także we wszystkich czternastu festiwalach PolArt.
J.T.: Ilu tancerzy występuje w zespole?
B.C.: Licząc wszystkie zespoły (Mały, Średni i Duży Polonez) mamy około 100 tancerzy.
J.T.: Jakie tańce wykonuje zespół?
B.C.: Od początku POLONEZ prezentował tańce narodowe. Nasz pierwszy choreograf, Marian Maj, wprowadził do repertuaru Zespołu tańce z rejonu Rzeszowa. Dzięki niemu jako pierwsi w Australii zaprezentowaliśmy regionalne tańce polskie.
Najbardziej może wyjątkową jest nasza wiązanka tańców kresowych – zadedykowana mojej Mamie, która pochodziła z Polesia. Moja mama do ostatnich dni uważała się za „Poleszuczka”. W skład tej wiązanki wchodzą tańce huculskie, poleskie, lwowskie i wileńskie. Choreografia każdej części została opracowana przez specjalistów w tym zakresie. Żaden inny zespół nie oddaje takiego hołdu Kresom jak właśnie POLONEZ.
Obecnie repertuar Zespołu obejmuje wszystkie tańce narodowe, włącznie z tańcami regionalnymi oraz naszymi najnowszymi – tańcami spiskimi.
J.T.: Gdzie odbywały się i obecnie odbywają się próby?
B.C.: Na początku próby odbywały się w Domu Polskim na La Trobe Street. Spółdzielnia Domu udostępniała nam bezpłatnie sale na próby. A poza tym, ćwiczyliśmy w wielu miejscach. Ostatnio ćwiczymy w Flemington Community Centre. Muszę dodać, że Klub Polski w Albion zawsze wita nas ciepło za co jesteśmy bardzo wdzięczni.
J.T.: W jaki sposób pozyskujecie stroje? Czy w przeszłości były problemy z kupnem strojów regionalnych?
B.C.: Do lat 90-tych nie utrzymywaliśmy żadnych stosunków z Polską, głównie ze względów politycznych. Pomimo tego, że ówczesne władze polskie oferowały środowiskom polonijnym stroje ludowe, nawet w atrakcyjnych cenach, nie kupowaliśmy ich.
Na początku stroje szyliśmy sami. Pamiętam doskonale jak szyłyśmy w naszym domu stroje łowickie. Na pół roku, główny pokój zmieniał się w szwalnię. Były manekiny, stosy materiałów i wykrojów. W szycie strojów zaangażowane były mamy tancerzy oraz moja mama, Janina Czech, jako kostiumograf Zespołu. W tamtych czasach pomagały, m.in.: Jadwiga Mielnik, Nela Woźny, Czesia Pietrzak, Teresa Sosnowska, Genia Bielska, Wanda Żebrowska i Państwo Bąk. Obecnie pomagają m.in.: Liz Dziedzic, Krysia Gasz, Hania Terech, Helene Mialszygrosz.
J.T.: Czy mogłaby Pani opowiedzieć jeszcze inne historie związane z szyciem lub sprowadzaniem strojów?
B.C.: Oczywiście. Pamiętam, jak pewnego roku chcieliśmy przywieźć z Polski materiały, jednak polskie władze nie pozwoliły nam na to. Trzeba było zatem działać w inny sposób. Moja rodzina mieszkająca w Polsce pomogła nam wtedy szyjąc z tych materiałów piękne sukienki opoczyńskie, których używamy do dnia dzisiejszego.
Innego razu, udało nam się po wizycie Zespołu Śląsk w Australii nabyć od Contala (i to po całkiem atrakcyjnej cenie) całą partię folkowych gobelinów, których na nasze szczęście nikt nie chciał kupować. Z tych gobelinów uszyliśmy potem stroje łowickie.
Od lat 90-tych zaczęliśmy sprowadzać część strojów z Polski i Stanów Zjednoczonych.
J.T.: POLONEZ podróżował po wielu miejscach. Tańce w wykonaniu zespołu mogli zobaczyć widzowie m.in. w Australii i Europie. Jaki występ najbardziej zapadł Pani w pamięci?
B.C.: Mamy wiele pięknych wspomnień i wzruszających momentów. Myślę, że jakbym musiała wybrać tylko jedno wspomnienie to byłby to nasz pierwszy występ poza Wiktorią, w Canberze w 1969 roku. Pojechaliśmy tam na zaproszenie Franciszka Hądzla ze Stowarzyszenia Polskich Kombatantów i działacza Polonii w Canberze. Wystąpiliśmy w teatrze Narodowym przy pełnej widowni, na której zasiedli m.in. ambasadorowie, konsulowie i gubernator Australii wraz z małżonką. Atmosfera była fenomenalna, a nasi tancerze zawojowali scenę. Po naszym występie, żona gubernatora poprosiła o to, aby zostać naszym patronem. Było to niewątpliwie bardzo szczególne wydarzenie.
Nie mogę zapomnieć również o występach Zespołu w Wilnie (2005) i we Lwowie (2008). W Wilnie braliśmy udział w koncercie na Siemens Arena razem z jedenastoma innymi zespołami. Na widowni zasiadło wtenczas czterdzieści tysięcy widzów. To wydarzenie było wyjątkowe, bo pierwszy raz międzynarodowe polskie zespoły występowały razem w Wilnie. Nastrój był niesamowity, ciepły i zwariowany, a nieustających oklasków publiczności nie da się zapomnieć. Do dzisiejszego dnia członkowie zespołu pamiętają ten koncert jako najlepszy koncert, w którym kiedykolwiek brałyśmy udział.
Podczas występu we Lwowie, w słynnym historycznym Teatrze Wielkim, występowaliśmy razem z dwoma innymi zespołami. Cisza panowała prawie przez cały koncert. Słychać było tylko skromne, stłumione oklaski. Myślę, że publiczność bała się okazywać emocje. Ale na zakończenie, otrzymaliśmy niespodziewanie ogromne oklaski. Publiczność wstała i nie raz, nie dwa, ale trzy razy zaśpiewała nam „Sto lat”. Wszyscy płakali! To było niepowtarzalne!
J.T.: Historia POLONEZA może nie wydarzyłaby się, gdyby nie przyjazd Pani rodziny do Australii. Proszę opowiedzieć, jak to się stało, że Pani rodzina przybyła na Antypody?
B.C.: Może zacznę swoją odpowiedź nieco wcześniej. Moja Mama pochodziła z Kresów, z Polesia. Mój tata był z Warszawy. Pracował jako architekt. Tak się złożyło, że moi rodzice spotkali się podczas wojny w Wilnie. Mama studiowała na uniwersytecie. Ojciec pracował jako architekt, był w podziemiu. W Wilnie wzięli ślub. Po wojnie trafili do Displaced persons camp w Ravensbrück. Stamtąd pojechali do Włoch, a potem wraz z armią Andersa dostali się do Wielkiej Brytanii.
Moi rodzice byli dobrze wykształceni i oboje mówili biegle po angielsku. Niedługo po przyjeździe do Anglii, mój ojciec rozpoczął pracę jako wykładowca architektury w Polish University College (PUC) w Londynie (wykonywał tę pracę w latach 1946-51). Pod koniec lat 40-tych, gdy wiadomo już było, że brytyjscy wykładowcy powrócą na uczelnię, moi rodzice zaczęli zastanawiać się nad przyszłością naszej rodziny i miejscem, w którym moglibyśmy zamieszkać. Rozważali trzy kierunki emigracji: Argentynę, Australię i Kanadę. Ostatecznie padło na Australię – kraj najbardziej oddalony od komunizmu. Poza tym Australia szukała architektów. Mój Tata zaryzykował, zaaplikował i dostał pracę w Commonwealth Department of Works. Pracował w tej instytucji aż do swojej przedwczesnej śmierci. Z dumą mogę powiedzieć, że był odpowiedzialny za takie projekty jak lotnisko Tullamarine w Melbourne, czy ABC Studia telewizyjne. Moja Mama podjęła pracę zawodową, gdy miałam 13 lat – pracowała w Myerze jako Credit Manager.
J.T.: Czy Pani rodzice byli bardzo zaangażowani w pracę społeczną na rzecz Polonii wiktoriańskiej?
B.C.: Mogę powiedzieć, że tak. Pracę społeczną traktowali jako swój obowiązek patriotyczny. Mój Tata był zaangażowany w wiele inicjatyw, między innymi był Prezesem Koła Techników w Wiktorii (1955-69), Prezesem Federacji Polskich Organizacji w Wiktorii (1965-68), Prezesem Domu Polskiego im. Tadeusza Kościuszki (1966-73) oraz Prezesem Komitetu obchodów 1000-lecia Chrztu Polski (1966). Był pomysłodawcą nie tylko zespołu POLONEZ, ale także Balu Debiutantek, Balów Świętojańskich oraz stypendiów dla studiującej młodzieży.
Moja Mama była dyrektorem artystycznym, instruktorem, choreografem i kostiumografem Zespołu POLONEZ. Przygotowywała debiutantki i ich partnerów do występu na Balu Debiutantek.
Ja byłam dzieckiem Polonii melbourneńskiej. To były wyjątkowo ciekawe czasy! Przyglądałam się pracy rodziców, a z czasem przejęłam obowiązki Mamy.
J.T.: Jak po latach, Pani rodzice ocenili decyzję o wyjeździe do Australii?
B.C.: Moi rodzice byli bardzo zadowoleni, że zdecydowali się wyjechać do Australii. Pomogło im to, że biegle mówili po angielsku. Zawsze byli bardzo lojalni wobec Australii, bowiem ten kraj dał im schronienie, bezpieczeństwo i pracę. Nie zmienia to faktu, że kochali Polskę i tęsknili za nią. Zwłaszcza Mama. Ojciec zawsze mówił, że najdłużej mieszkał w jednym miejscu właśne w Australii.
J.T.: Czy czuje się Pani bardziej Australijką, czy Polką?
B.C.: Powiedzmy w ten sposób: Australia dała mi wszystko co mam: dom, wykształcenie, pracę, bezpieczeństwo, ochronę, stabilność. Jednak nie byłabym tym, kim teraz jestem, bez pielęgnowania polskich korzeni i polskiego wychowania. Jestem wdzięczna rodzicom, że przekazali mi swoją polską kulturę i język, swoją „Polskość”.
J.T.: Czy ma Pani w pamięci jeszcze inne niezapomniane chwile?
BC: Tak, jest ich wprost za wiele. Jak szukałam zdjęć do tej rozmowy to przeżywałam na nowo wiele wspomnień. Zdaję sobie sprawę jakie piękne i bogatę mam dziedzictwo oraz niesamowite wspomnienia o rodzicach i o społeczności, w której wyrosłam: Koncerty, Bale, Debiutantki, PolArty, wyjazdy międzystanowe i zagraniczne, znajomości, przeżycia…
Na przykład, mam piękne wspomnienia z PolArt 2015 Melbourne. To było niesamowite osiągnięcie. Miałam szczęście być Kierownikiem artystycznym sekcji folklorystycznej. Jestem również bardzo dumna z wyjazdów zagranicznych ZESPOŁU do Polski, Wilna i Lwowa.
POLONEZ trzykrotnie brał udział w zjazdach światowych polonijnych Zespołów poza krajem, które odbywają się w Rzeszowie co trzy lata. POLONEZ brał w nich udział w 2005 roku (z podróżą do Wilna), 2008 roku (do Lwowa) i 2011 roku (znów z podróżą do Wilna).
Pierwszy nasz zagraniczny wyjazd (2002) odbył się na zaproszenie Reprezentacyjnego Zespołu Pieśni i Tańca „WILENSZCZYZNA”. Wzięliśmy wtenczas udział w Festiwalu Kultury Polskiej Ziemi Wileńskiej „Kwiaty Polskie” w Niemenczynie, pod Wilnem. Było to naprawdę ogromne przeżycie dla wszystkich.
J.T.: Powracając jeszcze do spraw polonijnych, jak Pani myśli, w jaki sposób powinna działać współczesna Polonia? Czy może Pani opowiedzieć o działałanich społecznych POLONEZA?
B.C.: Myślę, że powinniśmy czerpać z historii i doświadczenia wspaniałych byłych społeczników i działaczy – już wcześniej cześciowo wymienionych. Zrobili oni fantastyczne rzeczy dla dzisiejszego polskiego społeczeństwa w Melbourne. Zaczęli działać nie mając niczego. To oni wybudowali nam piękne domy, kościoły, organizacje i infrastrukturę społeczną, która działa do dzisiejszego dnia. Zbudowali dla nas podwaliny. Wierzę, że mimo różnic, jesteśmy prężnym narodem tworzącym silną Polonię.
Myślę, że powinniśmy znaleźć drogę do wciągnięcia w działanie najmłodszej emigracji, a także dotrzeć do drugiego i trzeciego pokolenia urodzonego już w Australii. Wielu takich młodych ludzi chce kultywować rodzinne tradycje i polską kulturę, chcą odnaleźć swoje korzenie. Takie dojrzewanie do bycia Polakiem w Australii jest piękne i dlatego warto wspierać tych młodych ludzi. Czasami im szkodzimy, bo traktujemy ich jako „Aussies” i nawet nie myśląc, zamykamy im drzwi do polskości.
Nie jeden „dorosły” przybywając do naszego zespołu żałował, że rodzice już wcześniej nie otworzyli mu drzwi do polskości, i że sam musiał znaleźć tę drogę. Wydaje mi się, że warto się nad tym mocno zastanowić.
Na zawsze zapamiętam moment, kiedy mogłam naszej młodzieży po raz pierwszy pokazać Polskę. Widziałam ile to dla nich znaczyło. Jestem dumna, że nasz Zespół pomaga dzisiejszej młodzieży znajdywać polskość. Że kultywuje nie tylko polskie tradycje, historię i kulturę, ale również uświadamia ich o życiu społecznym Polonii w Melbourne i włącza ich w jej działania.
J.T.: Wiem, że planowaliście na wiosnę wielki koncert jubileuszowy. Niestety plany pokrzyżował wybuch pandemii.
B.C.: Tak, galowy koncert miał odbyć się 13-go września tego roku. Obecnie, bardzo realistyczne staje się przesunięcie obchodów jubileuszowych na przyszły rok. Myślę, że obchody będą wspaniałe nie tylko dlatego, że będą jubileuszowe, ale także dlatego, że będą tak bardzo wyczekane.
J.T.: Czy mogłaby Pani opowiedzieć o wszystkich planach Zespołu?
B.C.: Bardzo chcielibyśmy wznowić próby stacjonarne (na razie spotykamy się przez Zoom). W maju 2021 roku chcemy zorganizować kolejny Bal Debiutantek (w jego 55-tą rocznicę), a we wrześniu 2021 roku – Koncert Jubileuszowy celebrujący 55-tą rocznicę powstania zespołu POLONEZ. Mam nadzieję, że sytuacja epidemiologiczna zostanie do tego czasu opanowana i że będziemy mogli zrealizować nasze plany.
J.T.: Życzę zatem, aby wszystkie plany Zespołu spełniły się i żebyście wciąż mogli zachwycać widzów swoimi pięknymi występami. Dziękuję za wywiad.
B.C.: Dziękuję.
Gdzie można znaleźć POLONEZa?
Pełną historię zespołu znajdziesz na stronie: http://www.polonez.org.au/history/
Zapraszamy też na stronę internetową Zespołu: http://www.polonez.org.au/
oraz profile w mediach społecznościowych: https://www.facebook.com/PolonezSongAndDanceEnsemble/
https://www.instagram.com/polonez.melbourne/
Barbara Czech – kierownik artystyczny i choreograf zespołu Pieśni i Tańca POLONEZ, współorganizator i choreograf Balu Debiutantek. Za swoją pracę na rzecz popularyzacji kultury polskiej została uhonorowana odznaką „Zasłużony dla Kultury Polskiej” przyznawaną przez Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego (2015), a także Złotym Krzyżem Zasługi i medalem OAM nadanym przez rząd australijski.
Rozmawiała Justyna Tarnowska.
Zdjęcie z miniatury artykułu: Barbara Czech z odznaczeniem OAM.