
12 lipca 2024 przypadła 50. rocznica śmierci Romana Gronowskiego, właściciela, wydawcy i redaktora „Tygodnika Katolickiego” (późniejszego „Tygodnika Polskiego”) w Melbourne (1961–1974). Dr Bogumiła Żongołłowicz wybrała się na cmentarz w Melbourne General Cemetery w dzielnicy Carlton North, aby w imieniu swoim i Polonii australijskiej zapalić znicz temu zasłużonemu działaczowi.
Krótki życiorys Romana Gronowskiego
Urodził się 31 stycznia 1913 roku w Jordanowicach koło Grodziska Mazowieckiego jako Roman Talarek. Pod tym samym nazwiskiem figuruje w archiwach Państwowego Gimnazjum im. Romualda Traugutta w Częstochowie i podchorążówki w Ostrowi Mazowieckiej. Jako Marka Byskowskiego znali go studenci i wykładowcy z tajnych kompletów w Warszawie. Dla żołnierzy z Armii Krajowej był ,,Urwisem”, kpt. „Markiem” i „Gronowskim”. Powstańcze wspomnienia ogłosił pod pseudonimem Jerzy Czertwan. W dokumentach z okresu belgijskiego występuje jako Roman Talarek-Gronowski. W australijskim paszporcie wystawionym 10 maja 1966 roku na nazwisko Roman Gronowski czytamy: Bearer was formerly known as Roman Talarek-Gronowski. Name changed by assumption 21st September, 1960.
Dzieciństwo spędził w Częstochowie, gdzie mieszkał z rodzicami. W latach 1923–1932 uczęszczał do II Państwowego Gimnazjum im. Traugutta. W 1933 roku ukończył podchorążówkę rezerwy w Zambrowie, a w dwa lata później Szkołę Podchorążych Piechoty w Ostrowi Mazowieckiej. Otrzymał przydział do 10. pułku piechoty w Łowiczu. W 1939 roku uzyskał stopień porucznika i został przeniesiony do Korpusu Ochrony Pogranicza (pułk Głębokie, batalion „Berezwecz”). W ramach tej jednostki odbył kampanię wrześniową w rejonie Zwardoń-Milówka-Węgierska Górka-Żywiec, dowodząc 1. plutonem 2. kompanii strzeleckiej.
Już jako Marek Byskowski podjął w 1941 roku na tajnych kompletach studia na wydziale politycznym w Szkole Nauk Politycznych w Warszawie. Przez następne dwa lata studiował na wydziale nauk ekonomicznych i prawnych Wolnej Wszechnicy Polskiej. Zaangażował się w działalność konspiracyjną, początkowo w Związku Walki Zbrojnej, a od lutego 1940 roku do Powstania Warszawskiego włącznie – w Armii Krajowej. Pracował dla komórki wywiadu Komendy Warszawskiego Okręgu AK na terenie Ochoty, rozpracowując dyslokację stacjonujących tam oddziałów niemieckich. Pełnił jednocześnie obowiązki oficera informacyjnego obwodu Ochota. W szeregach Armii Krajowej otrzymał nominację na stopień kapitana. Po upadku Powstania Warszawskiego trafił do obozu jenieckiego X B w Sandbostel w północnych Niemczech.
Jesienią 1945 roku rozpoczął studia w Ośrodku Wyższych Studiów Polskich w Belgii (Centre des Hautes Etudes Polonaises en Belgique). Stypendium ze Społecznego Funduszu Wojska w wysokości 2000 franków miesięcznie pozwalało mu żyć w podobnych warunkach jak w Warszawie przed Powstaniem. Jednocześnie wciągnął się do pracy społecznej: dwukrotnie pełnił funkcję wiceprezesa Bratniej Pomocy Studentów Polskich w Belgii, był członkiem Komitetu Organizacyjnego belgijskiego Koła AK i członkiem Zarządu tego Koła.
Praca w bratniaku uniemożliwiała mu chodzenie na wykłady, utrudniła naukę w ogóle. Żeby nie utracić stypendium przeniósł się z drugiego roku Szkoły Nauk Politycznych do Instytutu Dziennikarskiego, gdzie wykłady odbywały się wieczorem. Ukończył pierwszy rok. W roku akademickim 1946/47 chciał łączyć jednocześnie drugi rok Instytutu i drugi rok SNP. Z trudem – brak czasu i sił – ukończył tylko drugi rok Instytutu.
W 1947 roku wziął udział w pierwszym zjeździe byłych żołnierzy AK w Londynie. Po powrocie przez rok prowadził referat osiedleńczy w Związku Polskiego Uchodźstwa Wojennego (ZPUW), który powstał w 1946 roku w wyniku „Zjazdu Brukselskiego” i skupiał wszystkie centrale organizacyjne powojennego uchodźstwa polskiego na całym świecie. Umożliwiło mu to „przyzwoite stosunkowo bytowanie i w pewnym sensie zdecydowało o małżeństwie” z Ireną Otto, także studentką OWSP, którą poślubił w 1947 roku W trzy lata później wspólnie podjęli decyzję o wyjeździe z Europy.
Po dwumiesięcznym pobycie i badaniach lekarskich w obozach IRO w Fallingbostell i Aurich wypłynęli z portu Bremenhaven wraz z tysiącem innych pasażerów na włoskim statku „Liguria” do Australii. Z obozu dla emigrantów w Bonegilli, do którego przybyli w połowie 1951 roku, przenieśli się do hostelu dla bezdzietnych małżeństw w dzielnicy Villawood w Sydney. Gronowskiego skierowano do pracy w tartaku, a jego żonę do jednego z miejskich szpitali.
W 1954 roku został redaktorem „Wiadomości Polskich”. Po półtorarocznej pracy złożył rezygnację i został metrampażem w drukarni, w tej samej drukarni, w której wcześniej doglądał druku sydnejskiego tygodnika. Zaangażował się w działalność Polskiego Koła Kulturalno-Artystycznego w Sydney. Grał w teatrze PKKA jako Chopin w Lecie w Nohant, Stańczyk w Weselu, prof. Wilkosz w Przepióreczce i Otockiego w Szczęściu Frania oraz innych rolach. Na sydnejski obchód 15. rocznicy Powstania Warszawskiego sam wyreżyserował panoramę powstańczą Kwatera w zburzonym domu, wystawioną po raz pierwszy 2 sierpnia 1959 roku w Independent Theatre w Sydney staraniem Koła SPK Nr 1 i Oddziału AK w NPW. W listopadzie 1960 roku został współredaktorem „Tygodnika Katolickiego”, aby – jak to określił ks. Trzeciak, który pismo założył – zapewnić „Tygodnikowi” dalsze istnienie, a w 1961 roku – wraz z żoną Ireną – właścicielem i wydawcą. W kilka miesięcy później okazało się, że na żonę liczyć nie może. Irena Gronowska, choć pisała do ,,Tygodnika” (ps. „Renata”) miała w planie powrót do Europy.
W 1965 roku nastąpiły w piśmie poważne zmiany. Pierwszą była przeprowadzka z Domu Sodalicyjnego w Richmond do dzielnicy Coburg. Drugą – dopasowanie tytułu do świeckiego charakteru pisma, czyli przemianowanie go na „Tygodnik Polski” (za radą ks. Trzeciaka). Kolejną – częściowy druk „Tygodnika” we własnej drukarni w dwukrotnie zwiększonym formacie jako wynik dążenia do całkowitego usamodzielnienia się. Stało się to możliwe dzięki pozytywnemu oddźwiękowi czytelników na apel redaktora o bezprocentową pożyczkę i zbiórkę darów na zakup linotypu. W 1966 roku pod tytułem „Tygodnik Polski” pojawił się podtytuł: „Niezależne Pismo Polaków w Australii i Nowej Zelandii” świadczący o pełnej niezależności wydawniczej.
W maju 1966 roku Gronowski poleciał na trzy tygodnie do Europy. Wziął udział jako delegat z Australii w Światowym Zjeździe „Polski Walczącej” w Londynie. Podczas kilkudniowego pobytu we Francji odwiedził Jerzego Giedroycia w Maisons Laffitte i …przespał występ Juliette Greco w paryskiej Olimpii. Krótko po powrocie do Melbourne przeszedł 1974 roku jeden po drugim 1974 roku dwa ataki serca. Po powrocie ze szpitala sporządził testament zapisując „Tygodnik Polski” Czesławowi Małeckiemu, który prowadził pismo w okresie jego rekonwalescencji. W budynku przy 115 Sydney Road w melbourneńskiej dzielnicy Brunswick, pod jednym dachem z „Tygodnikiem Polskim”, znalazła się drukarnia Typol Press. Firma Gronowskiego i Małeckiego rozpoczęłą działalność pod nazwą Typol Press Printers and Publishers. Jej nierentowność stała się przyczyną długiego zatargu między wspólnikami. Do kompromisowego załatwienia – Gronowski został wyłącznym właścicielem firmy – doszło dopiero pod koniec 1969 roku.
Romanan Gronowski od samego początku miał ambicję wydawania pisma na dobrym poziomie, pisma o wyraźnej linii niepodległościowej. Systematycznie zwiększał jego nakład (z 3 tys. egz. w 1961 do 5 tys. w latach 1963–1964) i objętość. Ożywił treść i krąg poruszanych zagadnień. W gronie jego współpracowników i korespondentów znaleźli się m.in. Eugeniusz Bajkowski, o. Marcin Chrostowski, Andrzej Chyczewski, Andrzej Chciuk, Jerzy Dobrostański, Józef Garliński, Andrzej Gawroński, Wojciech Grabowski, ks. Józef Janus, Zbigniew Jasiński, Bolesław Korpowski, Ludwik Kruszelnicki, Krzysztof Łańcucki, Jerzy Malcharek, Adam Nasielski, Stefan Nowicki, Tomasz Ostrowski, Lech Paszkowski, Alfred Poniński i Władysław Romanowski.
Drukował dodatki, m.in.: „Polak w Adelajdzie” „Margines” i „Mały Przegląd Sportowy”. Wystąpił też z szeregiem ważnych inicjatyw, jak wydanie broszury w języku angielskim na temat pomocy i poświęcenia Polaków w ratowaniu Żydów podczas wojny: Saving Jews in War-torn Poland 1939–1945 (Melbourne 1969).
Po rozwiązaniu spółki z Małeckim przyjął na zastępcę Bolesława Korpowskiego. Dwudziestoletnia znajomość obu dziennikarzy miała zagwarantować dobrą współpracę. Niestety, jak się wkrótce okazało, obaj mieli odmienne podejście do pisma. Korpowskiemu redakcyjna harówka, która nadwątlała zdrowie Gronowskiego, nie odpowiadała. Odrzucił propozycję współudziału w odpowiedzialności za losy pisma (wykupienia 49% „Typolu”) wyrażając ostatecznie zgodę na pracę w określonych godzinach. Pokrzyżował tym samym plany Gronowskiego, który zaczął myśleć o przeniesieniu się do Londynu.
Jego nadmierne zaangażowania się w życie społeczne i polityczne środowisk polonijnych doprowadziło do konfliktów z Radą Naczelną Polskich Organizacji w Australii, Federacją Polskich Organizacji w Wiktorii, a także częścią Polonii adelajdzkiej. Londyn – emigracyjna Polska, w której kwitło życie kulturalno-artystyczne – miał odmienić jego życie. Niestety nowe kłopoty zdrowotne wyłączyły go znów na jaki czas z pracy. Niedowład prawej nogi zmusił do chodzenia o lasce długo po opuszczeniu szpitala.
Podwyżka o 300–400% taryfy pocztowej dla gazet obcojęzycznych nie wydawanych przez organizacje, zniesienie zniżek w opłacie pocztowej dla gazet zarejestrowanych, presja Konsulatu PRL na firmy polonijne, aby nie ogłaszały się w „Tygodniku” po tym, jak na jego łamach ukazał się krytyczny artykuł na temat zajść w Polsce w grudniu 1970 roku, wreszcie kurczący się krąg czytelników z powodu starzenia się Polonii – zachwiały podstawami finansowymi pisma. Gronowski poczuł się kompletnie załamany.
W sierpniu 1971 roku napisał do Monachium z zapytaniem o możliwość zatrudnienia w Radiu Wolna Europa. Odpowiedź Jana Nowaka-Jeziorańskiego ostudziła jego nowe zapały. Nie sprzedał ,,Tygodnika”. Na początku 1973 roku z powodów zdrowotnych rzucił palenie. Przez cały czas nie rozstawał się z tabletkami na serce. W nocy łapały go skurcze nogi. Dziewiątego lipca 1974 roku zapisał w ostatnim ze swoich dzienników: Marzeniem moim ciągle jeszcze jest, żebym mógł zacząć „Tygodnik” redagować. Tyle różnych pomysłów przychodzi do głowy, nowych układów graficznych, doboru materiałów, szaty graficznej…. W trzy dni później już nie żył. Zmarł w środku przygotowań do obchodów dwudziestopięciolecia „Tygodnika”. W zmienionym testamencie, sporządzonym na kilka miesięcy przed śmiercią, nie wspomniał o piśmie. Odpowiedzi na pytanie DLACZEGO? można się doszukiwać w „Liście Redaktora «Tygodnika» do Komietu Jubileuszowego”, który ukazał się w ostatnim zredagowanym przez niego numerze. Napisał w nim, że „Tygodnik Polski” mimo że prawnie stanowi własność prywatną – w oczach właściciela jest moralną własnością wszystkich Polaków w Australii i Nowej Zelandii.
Roman Gronowski zmarł nagle 12 lipca 1974 roku. Pochowany został tydzień później na Melbourne General Cemetery w dzielnicy North Carlton.
Bogumiła Żongołłowicz
Dzięki staraniom dr Bogumiły Żongołłowicz na rynku wydawnicznym pojawiły się dwie publikacje: Listy z Australii Romana Gronowskiego (2005) oraz Griffith – Sydney. Listy. Zbigniew Jasiński – Roman Gronowski 1954–1959 (2017), przybliżające działalność Romana Gronowskiego.
Wracając z cmentarza do domu, dr Żongołłowicz wstąpiła do kawiarni „Green Refectory”, która mieści się w budynku dawnej redakcji „Tygodnika Polskiego” przy 115 Sydney Road w dzielnicy Brunswick.
„Tygodnik Polski” wychodzi nieprzerwanie od 1949 roku. Jubileusz 75-lecia istnienia tego pisma w Australii i Nowej Zelandii będzie świętowany 27 lipca 2024 roku w Klubie Polskim w Albion.
Zdjęcia i okładki książek, załączone do artykułu, pochodzą z archiwum Bogumiły Żongołłowicz.