O działalności i misji Muzeum i Archiwum Polonii Australijskiej – rozmowa z dr. Zdzisławem Derwińskim

Z cyklu Wasze historie przedstawiamy wywiad z dr. Zdzisławem Derwińskim – Prezesem Muzeum i Archiwum Polonii Australijskiej oraz popularyzatorem historii Polski i Polonii australijskiej.

Justyna Tarnowska [J.T.]: Jest Pan współzałożycielem Muzeum i Archiwum Polonii Australijskiej? Jak narodziła się idea stworzenia takiej organizacji?

Zdzisław Derwiński [Z.D.]: Na przełomie lat 80./90. zostałem poproszony przez ówczesnego prezesa Federacji Polskich Organizacji w Wiktorii, Pana Józefa Kuszella, o dołączenie do Komitetu Redakcyjnego Kroniki Federacji. Przez lata tych komitetów zbierało się chyba z sześć. Tak sobie pomyślałem, że nie ma co czekać na zebranie się komitetów, tylko trzeba samemu zacząć działać. Nie było to takie proste, bo nie było żadnego dostępnego archiwum, w którym byłaby zgromadzona dokumentacja dotycząca działalności Federacji. Wszystko było w prywatnych rękach. Jeśli potrzebowaliśmy jakiegoś dokumentu trzeba było o niego poprosić poszczególnych działaczy.

I właśnie podczas procesu tworzenia Kroniki Federacji, przyszedł mi do głowy pomysł utworzenia organizacji, której celem byłoby gromadzenie dokumentacji organizacji polonijnych i zabezpieczenie obiektów o wartości muzealnej. Porozumiałem się z innymi działaczami, Zdzisławem Drzymulskim, Ryszardem Grażewskim i Dariuszem Sporzyńskim, w sprawie stworzenia takiej organizacji. Mieliśmy też wsparcie ze strony Józefa i Hanny Kuszell, którzy wtenczas aktywnie działali w Federacji. Miałem nadzieję, że współpraca z organizacjami polonijnymi będzie lepsza, ale te 30 lat pokazało, że było raczej średnio.

Na samym początku naszej działalności dostaliśmy wsparcie od Pani Alicji Michalskiej i Pani Reginy Michnickiej ze Stowarzyszenia Polaków w Kingsville.

Pomysł na MAPA narodził się w listopadzie 1991 roku, zaś oficjalnie organizacja została zarejestrowana w lutym 1992 roku.

J.T.: Wspomniał Pan, że dokumenty organizacji polonijnych były w rękach prywatnych. Jak trudne było ich pozyskanie?

Z.D.: Dosyć trudne. Zwłaszcza ze względu na fakt, że stopniowo członkowie tych organizacji umierali, a wraz z ich śmiercią malała możliwość dotarcia do zbiorów i pamiątek, które mogły nie mieć już żadnej wartości dla dzieci tych osób. Istniała więc możliwość zaprzepaszczenia dorobku organizacji polonijnych i zniszczenia dokumentów dotyczących życia Polonii.

J.T.: Czy wcześniej, przed powstaniem Muzeum i Archiwum Polonii Australijskiej, prowadzone były działania mające na celu stworzenie archiwum?

Z.D.: Tak, jak najbardziej. W latach 50. XX wieku ks. Józef Janus zainicjował stworzenie archiwum, które do dzisiaj jest dostępne u księży jezuitów w Richmond. Nie było ono prowadzone regularnie, ale wiele rzeczy pozostało. Ostatnio ks. Wiesław Słowik podjął się próby uporządkowania tego archiwum.

Potem, takie archiwum z prawdziwego zdarzenia zaczął budować Marian Szczepanowski, polski historyk, działacz polonijny i filatelista z Adelajdy. Różne organizacje zaczęły się do niego zgłaszać i przekazywać materiały. Marian Szczepanowski stworzył wtedy Polskie Towarzystwo Historyczne w Australii (Polish Historical Society of Australia) i razem z działaczami Towarzystwa zabezpieczał i archiwizował poszczególne dokumenty, publikacje. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie problem lokalowy. Materiał były przechowywane w domu prywatnym, a po śmierci Mariana Szczepanowskiego dostęp do zbiorów był utrudniony. Nie każdy historyk miał dostęp do tej kolekcji.

W kolejnych latach prof. Jerzy Zubrzycki zorganizował akcję zbierania dokumentów, które później zostały przekazane do Narodowej Biblioteki Australii. To był całkiem dobry pomysł, bowiem Biblioteka Narodowa ma profesjonalne warunki i odpowieni zespół, który może zająć się archiwizacją dokumentacji. Jest jednak taki problem, że Biblioteka Narodowa ma swoje kryteria, co zbiera, a czego nie zbiera. To oznacza, że rzeczy, które mają wartość dla środowiska polonijnego wcale nie muszą być uznawane za wartościowe z punktu widzenia Biblioteki Narodowej Australii. Działania te były kontynuowane przez Polski Instytut Historyczny w Australii pod kierownictwem Andrzeja Kleeberga i Wandy Horky.

Jesteśmy w posiadaniu archiwum Jerzego Misiaka z Adelajdy, wieloletniego prezesa Stowarzyszenia Polskich Kombatantów w Australii.

Wiedząc jak wyglądał dotychczasowy sposób zbierania dokumentacji polonijnej i jakie po drodze pojawiały się problemy, skłoniło mnie to utworzenia takiego Muzeum i Archiwum Polonii Australijskiej.

J.T.: Jakie było pierwsze wydarzenie zorganizowane przez Muzeum i Archiwum Polonii Australijskiej?

Z.D.: Pierwszym wydarzeniem, które zorganizowaliśmy, z pomocą Stowarzyszenia Polaków w Kingsfield, była wystawa poświęcona prasie polonijnej w Australii. Wystawa odbyła się w Domu Polskim „Millenium” w Footscray.

Czy wiecie Państwo, że w publikacji „Prasa i społeczność polska w Australii: 1928-1980” (wydanej w Krakowie w 1994 roku) Jan Lenartowicz zamieścił listę aż 157 tytułów czasopism, gazet i biuletynów małych organizacji.

Ta liczba jest duża, ale weźmy pod uwagę fakt, że było bardzo wiele różnych organizacji polononijnych, a każda z nich wydawała swój biuletyn, informator lub gazetkę, które służyły jako środek komunikacji zarówno z członkami organizacji, jak i z szerszą społecznością polonijną (na przykład, jeśli organizacja zabiegała o jakieś wsparcie). Jakość wydań i wytrzymałość biuletynów/gazet bywała różna, bowiem nie wszystkie były drukowane (część była odbijana na powielaczu).

J.T.: Jakie dokumenty są archiwizowane dla przyszłych pokoleń?

Z.D.: Archiwizowane dokumenty dzielimy według polskiego systemu kategoryzacji.

Kategorię A stanowią dokumenty najważniejsze. Do nich zaliczamy: protokoły z zebrań/posiedzeń/zjazdów; dokumenty kategorii personalnej (osób wybitnych); jakiekolwiek źródła drukowane, na podstawie których można odtworzyć historię danej organizacji.

Kategorię B stanowią dokumenty, które potencjalnie mogą być użyte w przyszłości.

Do kategorii C należą dokumenty, które są potrzebne do codziennej działalności organizacji, ale nie stanowią wartości historycznej (np. faktury).

J.T.: Czy digitalizujecie materiały archiwalne?

Z.D.: Tak, zachowujemy materiały w formie cyfrowej. Z racji braku miejsca lokalowego, wersja cyfrowa jest wygodniejsza. Część materiałów zachowujemy zarówno w wersji papierowej, jak i cyfrowej.

Ostatanio, na jubileusz 70-lecia powstania Rady Naczelnej Polonii Australijskiej, zeskanowaliśmy wszystkie protokoły z walnych zebrań oraz biuletyny Rady, które były w naszym posiadaniu. Była to wielka akcja, w którą zaangażowanych było wielu wolontariuszy Muzeum i Archiwum Polonii Australijskiej. Niestety nie udało nam się zgromadzić wszystkich biuletynów, gdyż nie wszystkie egzemplarze były zachowywane przez te 70 lat.

Podobnie sytuacja wygląda z „Wiadomościami Polskimi”. W żadnym miejscu nie ma zebranego kompletu wydań.

Za to, możemy się pochwalić pełną kolekcją (w posiadaniu redakcji), zachowanych częściowo w formie cyfrowej, wydań „Tygodnika Polskiego”. Podczas, gdy byłem redaktorem naczelnym tej gazety udało mi się skompletować wszystkie wydania papierowe do 2002 roku.

J.T.: Czy i jak często przeprowadzana jest inwentaryzacja zbiorów?

Z.D.: Dotychczas przeprowadziliśmy kilka inwentaryzacji. Z racji na fakt, że nasz zespół nie jest zbyt liczny, otrzymaliśmy pomoc z Polski. Naczelna Dyrekcja Archiwum Państwowych oddelegowała do nas swoją jedną archiwistkę, Panią Barbarę Grzybek, która dwa razy przyleciała do Australii na dwumiesięczne pobyty. Jej pomoc była nieoceniona.

Dr Włodzimierz Wnuk, Barbara Grzybek (archiwistka z Polski, oddelegowana przez Naczelną Dyrekcję Archiwów Państwowych) przy pracy w siedzibie Muzeum i Archiwum Polonii Australijskiej (Dom Polski Millenium w Footscray/Melbourne, 2019)

Współpracujemy również z panią Joanną Lang, b. pracownikiem Muzeum Powstania Warszawskiego w Warszawie, w zakresie konserwacji posiadanych przez nas zbiorów.

J.T.: Czy może Pan zdradzić naszym Czytelnikom, w jaki sposób zabezpieczacie i przechowujecie dokumenty?

Z.D.: Każdy dokument jest na początku czyszczony z wszelkiego rodzaju zszywek, spinaczy i taśm klejących oraz wyjmowany z plastikowych koszulek. Te powszechnie stosowane materiały na dłuższą metę bardzo szkodzą papierowi.

„Oczyszczone” dokumenty umieszczamy w specjalnych, odpowiednio oznakowanych, teczkach i kartonach przeznaczonych do celów archiwizacyjnych. Co ważne, zarówno teczki, jak i kartony wykonane są z papieru bezkwasowego, którego żywotność może osiągnąć nawet 500 lat.

Zbiory przechowywane są w miarę możliwości w pomieszczeniach o optymalnej temperaturze i z ograniczonym dostępem światła naturalnego.

J.T.: Czy są prowadzone badania nad współczesną emigracją Polaków do Australii? Jaki jest to typ emigracji?

Z.D.: Nie, nie prowadzimy takich badań, chociaż co jakiś czas dostajemy lub znajdujemy materiały dotyczące członków polskiej społeczności obecnie żyjących w Australii.

J.T.: Jak liczny jest zespół Muzeum i Archiwum Polonii Australijskiej?

Z.D.: Nie jesteśmy dużą organizacją. W swojej historii najwięcej finansowych członków mieliśmy 68. Obecnie w MAPA działa tylko kilkunastu zapaleńców rozsianych po całej Australii. Najaktywniejszą grupę działaczy stanowi 10 osób skupionych wokół zarządu MAPA. Wszyscy działamy społecznie.

Lucyna Artymiuk – wiceprezes MAPA
Anna Zamecznik – zarząd MAPA
Marysia Peszek – skarbnik MAPA

Serdecznie zapraszamy do dołączenia do naszego zespołu. Niekoniecznie trzeba mieć wykształcenie historyczne czy archiwizacyjne. Ważniejsza jest chęć zaangażowania się i wspólnego działania.

Barbara Capewell, Mon Lukas, Lucyna Artymiuk, Julia Niziol-Nyazi – spotkanie zarządu (Diamond Creek, 2018)
Lucyna Artymiuk, dr Helen Evert (prezes MAPA), Krystyna Duszniak, Marysia Peszek, Ania Zamecznik, Bogusław Kot – zebranie zarządu MAPA (Albert Park, 2014)

J.T.: Gdzie ma swoją siedzibę Muzeum?

Z.D.: Obecnie rezydujemy na dwóch pokojach w Domu Polskim „Millenium”. Z racji na mały metraż, część zbiorów przechowujemy również w Domu Polskim w Ardeer oraz w domach członków Zarządu.

Z problemem lokalowym borykamy się już od wielu lat. Jak dotąd żadna organizacja polonijna nie chciała nas przygarnąć i udostępnić większego lokum mogącego zapewnić lepsze warunki do przechowywania zbiorów oraz do pracy wolontariuszy.

Boimy się, że jeśli nie uda nam się rozwiązać problemów lokalowych i finansowych, a także pozyskać nowych osób do pomocy, to będziemy musieli przekazać zbiory MAPA do Archiwum Narodowego Australii.

Barbara Capewell, Stanisław Sosnowski, Aniela Kociuba, Irena Sosnowski, Zdzisław Derwiński w siedzibie Muzeum i Archiwum Polonii Australijskiej (Dom Polski „Millenium”, Footscray/Melbourne, 2019)

J.T.: W jaki sposób tworzone są kroniki organizacji polonijnych np. Federacji Polskich Organizacji w Wiktorii czy Rady Naczelnej Polonii Australijskiej?

Z.D.: Zacznijmy od tego, że Rada Naczelna Polonii Australijskiej (RNPA) nie ma kroniki. Z okazji jubileuszu 70-lecia RNPA została jedynie przygotowana wystawa pokazująca główne zamierzenia tej organizacji, najważniejsze informacje o prezydium i prowadzonych działaniach oraz zawierająca zdjęcia z różnych okresów działalności.

Z racji na fakt, że informacje nie były regularnie zbierane i opracowywane trudno było w dość krótkim czasie odtworzyć historię Rady. Założeniem prowadzenia kroniki jest przecież w miarę regularne zapisywanie wydarzeń.

Pamiętam, że w latach 90. na prośbę ówczesnego prezesa Rady, Krzysztofa Łańcuckiego AM, napisałem szkic na temat zaangażowania Polonii australijskiej w walkę o niepodległość Polski (1945-1990).

Jeśli zaś chodzi o „Kronikę Federacji Polskich Organizacji w Wiktorii 1962 – 1992” to postaraliśmy się przygotować trzy części. W pierwsze części na podstawie szczątkowych materiałów opisaliśmy krótko historię Polonii w Wiktorii. Druga część zawierała historię Federacji Polskich Organizacji w Wiktorii. Zaś w trzeciej części zamieściliśmy historie organizacji polonijnych w Wiktorii napisane przez ich działaczy. Historie te zilustrowane były zdjęciami. Mimo obaw autorów, że jakiś informacji będzie za dużo lub za mało, obecnie możemy swierdzić, że Kronika ta jest źródłem wielu ciekawych informacji. W latach 1962-1992 w Federacji było zrzeszonych dużo organizacji, znacznie więcej niż jest obecnie. Na blisko 400 stronach można było znaleźć aż 4 tysiące nazwisk. Ostatnim elementem Kroniki było podsumowanie w języku angielskim.

J.T.: W jaki sposób tworzone są roczniki MAPA?

Z.D.: Dotychczas wydaliśmy sześć tomów roczników. Pierwszy rocznik wyszedł w 1996 roku. Aktualnie pracujemy nad siódmym tomem roczników.

Do roczników poszukujemy wartościowych tekstów, zarówno w języku polskim, jak i angielskim. Istnieją dwa kryteria publikowania teksów. Kryterium pierwsze: jeśli autor jest pochodzenia polskiego i mieszka w Australii to może pisać na jakikolwiek temat. Kryterium drugie: jeśli autor jest spoza Australii to może pisać tylko na temat Polonii w Australii.

W rocznikach zamieszczamy publikacje o opracowaniach dokumentów dotyczących spraw polonijnych. Mamy także dział recenzyjny (w którym publikujemy noty o ciekawych publikacjach), a także dział z życia Muzeum i Archiwum Polonii Australijskiej (w którym publikujemy roczne sprawozdania prezesa MAPA zawierające m.in. informacje o ogólnodostępnych działaniach MAPA).

Roczniki MAPA znajdziesz TUTAJ

J.T.: Jako Muzeum wydajecie również publikacje. W 2021 roku wydaliście wspomnienia Mieczysława Drelicha w angielskiej wersji językowej.

Z.D.: Tak, wydajemy książki popularyzujące historię Polonii w Australii. Projekt z wydaniem angielskojęzycznej wersji wspomnień Mieczysława Drelicha był przypadkowy. Wspomnienia Mieczysława Drelicha pt. „Na wzburzonych falach życia” zostały wydane w 1995 roku, zaś dopiero w 2020 roku udało się jego synowi, Leszkowi (Les) Drelichowi, dokończyć tłumaczenie książki na język angielski. Promocja książki „On the rough waves of life” odbyła się w Hobart i w Melbourne, i odbiła się szerokim echem zarówno w mediach polskich, jak i australijskich.

J.T.: Muzeum tworzy i organizuje wystawy tematyczne. W ostatnich latach mogliśmy oglądać wystawy m.in. takie jak „Droga do Niepodległości” i „Destination Australia”. Jakie tematy/historie chcielibyście w najbliższym czasie opracować i pokazać w formie wystaw?

Z.D.: Wystawa pt. „Destination Australia” to część większego, jeszcze nie zakończonego, projektu „The Polish Soldier Migrants” mającego na celu przybliżenie historii emigracji 1500 polskich żołnierzy do Australii.

Wystawa 'Destination Australia’. Aniela Kociuba, dr Elizabeth Calwell (córka pierwszego ministra imigracji Australii) i dr Zdzisław Derwiński (Tobruk House, Albert Park/Melbourne, 2019)

Naszym wielkim marzeniem jest zebranie historii i dokumentów związanych z losami 70 tys. Polaków tzw. Displaced Persons, czyli osób, które w wyniku wojny znalazły się poza swoim Polską (np. w obozach dla uchodźców) i chciały albo wrócić do kraju, albo znaleźć nową ojczyznę.

Z racji na fakt, że temat jest bardzo szeroki oraz wymaga wielu godzin szukania informacji, rozmawiania z ludźmi, a potem opracowania metodologii sporządzania kwestionariuszy osobowych i ich katalogowania, nie wiadomo, kiedy uda się go nam zakończyć. Przy realizacji tego projektu ważna jest współpraca zarówno z rodzinami/potomkami tych osób, jak i z różnymi narodowymi archiwami. Część materiałów jest dostępna w archiwach australijskich, austriackich, francuskich czy niemieckich a nawet amerykańskich, jednak nie wszystkie dokumenty są dostępne w formie cyfrowej.

Oczywiście można poprosić dane archiwum o zeskanowanie materiałów, jednak zawsze jest to usługa płatna. Często zdarza się, że rodziny tych osób same kontaktują się z archiwami narodowymi i proszą o udostępnienie dokumentów. To znacznie przyśpiesza proces cyfryzacji zasobów.

J.T.: Przy tworzeniu wystaw współpracujecie m.in. z Instytutem Pamięci Narodowej. Na czym polega ta współpraca?

Z.D.: Wykonanie własnej wystawy jest czasochłonne i kosztowne. Stąd też współpracujemy z Instytutem Pamięci Narodowej (IPN), który dysponuje zespołami fachowców, którzy korzystając z techniki cyfrowej potrafią przygotować dobrej jakości wystawę. Naszym zadaniem jest wydrukować plansze i zorganizować promocję wystawy wśród środowiska polonijnego i ogólnoaustralijskiego.

Zdzisław Derwiński, Marysia Picyk, Marcin Krzysztofik (dyrektor oddziału IPN w Lublinie) – Sesja Stałej Konferencji Muzeów, Archiwów i Bibliotek Polskich na Zachodzie (Lublin 2019)
Dr Zdzisław Derwiński przy planszy prezentującej Muzeum i Archiwum Polonii Australijskiej – Sesja Stałej Konferencji Muzeów, Archiwów i Bibliotek Polskich na Zachodzie (Lublin 2019)

Dotychczas wraz z IPN przygotowaliśmy wystawy „Ojcowie Niepodległości” oraz „Wrzesień 1939”. Wystawę „Wrzesień 1939” oraz część wystawy o powstaniu warszawskim wystawiliśmy pod wspólnym tytułem „1939-1944. Dwie tragedie Polski” w Deakin Edge na Federation Square w Melbourne. Obie wystawy były w języku angielskim.

Wystawa – „1939 Tragedies of Poland 1944”. Konsul generalna RP w Sydney dr Monika Kończyk i dr Zdzisław Derwiński (Deakin Edge, Federation Square w Melbourne, 2019)
Wystawa „Ojcowie Niepodległości” (Klub Polski w Ashfield/Sydney, 2018)

Dzięki wsparciu śp. Mariana Pawlika, udało nam się przygotować we współpracy z IPN wystawę pt. „Akcja polska NKWD 1937-38”. Z powodu panedemi COVID-19 wystawa nie mogła mieć swojej premiery. Jednakże jak tylko sytuacja epidemiologiczna ustabilizuje się to mamy nadzieję, że razem z Federacją Polskich Organizacji w Wiktorii zorganizujemy pokaz. Jest to kolejny, ważny temat w historii polskiego narodu. Podczas „Akcji polskiej” NKWD na terenie Związku Sowieckiego rozstrzelało ponad 111 tysięcy Polaków, w tym najstarszego brata mojego dziadka, Władysława Derwińskiego. Mieszkał on w małej wiosce na Ukrainie, gdzie prowadził aptekę (z wykształcenia był farmaceutą) i leczył ludzi. W przeszłości był oficerem armii carskiej.

Wraz z Archiwum Akt Dawnych w Warszawie zaprezentowaliśmy wystawę na 150. rocznicę Powstania Styczniowego w Sanktuarium Maryjnym w Essendon i w czasie Festiwalu Polskiego na Federation Square w Melbourne.

Samodzielnie przygotowaliśmy wystawy o prasie polonijnej w Australii, o Pawle Edmundzie Strzeleckim w 200. rocznicę jego urodzin (wystawę prezentowaliśmy w Morwell, Melbourne, Jindabyne, Perth i Canberze), o powstaniu warszawskim oraz o skrzypku Stanisławie de Tarczyńskim i jego córce Halinie, śpiewaczce operowej. Podczas premierowego pokazu tej ostatniej wystawy na festiwalu PolArt w Melbourne, gościliśmy Halinę de Tarczyński, która razem z ambasadorem Polski w Canberze Pawłem Milewskim oficjalnie otworzyła wystawę.

Wystawa z okazji 70-lecia wybuchu powstania warszawskiego. Dr Zdzisław Derwiński i dr Helen Evert, prezes MAPA (Federation Square w Melbourne, 2014)
Konsul Generalna RP w Sydney, Regina Jurkowska, Ambasador RP w Canberze, Paweł Milewski, Honorowy Konsul Generalny RP w Melbourne, dr George Luk-Kozika, prezes MAPA, dr Helen Evert (Federation Square w Melbourne, 2014)
Wystawa z okazji 70-lecia wybuchu powstania warszawskiego. Barbara Kuriata i powstańcy warszawscy, Wiesław Jerzy Fiedler i Stefan Pietrzak (Federation Square w Melbourne, 2014)
Wystawa z okazji 70-lecia wybuchu powstania warszawskiego (Federation Square w Melbourne, 2014)

Wartością posiadania wystaw jest możliwość prezentowania ich przy okazji ważniejszych uroczystości i imprez polonijnych np. na Festiwalu Polskim na Federation Square, Dożynkach w Adelajdzie czy Festiwalu PolArt.

Wystawa 'Terra Nova – land of milk and honey’ (Dom Polski „Millenium” w Footscray/Melbourne, 2017)

J.T.: Kiedyś powstał pomysł stworzenia Encyklopedii Polonii australijskiej. Na jakim etapie obecnie stoją prace nad tym projektem?

Z.D.: W latach 90. powstał pomysł stworzenia takiej encyklopedii. Na wysłaną ankietę dostaliśmy tylko kilka odpowiedzi. Z czasem, gdy zaczęły pojawiać się inne projekty, a osób do pracy było wciąż niewiele, zdecydowaliśmy się na odłożyć projekt encyklopedii na później. Jeśli pojawiłyby się osoby zainteresowane tym tematem i chętne do pomocy, to zdecydowanie wznowimy pracę nad opracowaniem takiej encyklopedii. Kluczowe byłyby na pewno rozmowy z ważniejszymi działaczami polonijnymi i spisanie ich historii, aby móc potem na ich podstawie opracowac biogramy.

Warto wspomnieć, że kilkanaście lat temu pojawiły się dwa słowniki działaczy polonijnych na świecie, które zawierają również biogramy działaczy polonijnych z Australii. Wspomnianymi publikacjami są: „Polak w świecie. Leksykon Polonii i Polaków za granicą” (Wyd. Polska Agencja Interpress, Warszawa 2001) oraz pięciotomowa „Encyklopedia polskiej emigracji i Polonii” (pod red. prof. Kazimierza Dopierały, Oficyna Wydawnicza Kucharski, Wielka Nieszawka 2003-2005). Co ciekawe, nie wszystkie biogramy działaczy polonijnych z Australii dublują się.

J.T.: Jakie widzi Pan wyzwania stojące przez Polonią w najbliższych latach?

Z.D.: Widzę kilka obszarów, które mogą stanowić wyzwanie dla społeczności polskiej w Australii. Pierwszy – zachowanie majątku trwałego Polonii; drugi – malejąca atrakcyjność tego, co robi Polonia dla drugiego i trzeciego pokolenia Australijczyków polskiego pochodzenia; trzeci – malejąca aktywność młodzieży polskiego pochodzenia; czwarty – małe zaangażowanie Polaków w wieku średnim w działania polonijne.

I – Zachowanie majątku trwałego Polonii

Polonia w Australii kurczy się i od kilkunastu lat polska emigracja do Australii jest na niskim poziomie. Do Australii przyjeżdża tylko kilkaset osób rocznie, nie licząc studentów, którzy przyjeżdżają tutaj na krótki czas, a po uzyskaniu dyplomu planują powrót do Polski.

Szacuję, że około 40 tysięcy osób urodziło się w Polsce, a podobna liczba osób posługuje się językiem polskim w domu (niekoniecznie są to osoby urodzone w Polsce).

W przeszłości Polonia australijska zakupiła lub zbudowała wiele obiektów, które dzisiaj trudno jest utrzymać organizując tylko kilka imprez rocznie. Wielu działaczy nie myślało, co będzie za kilkadziesiąt lat, kiedy może zabraknąć osób korzystających z takich miejsc. Pieniądze były wydawane na bieżące potrzeby i na ważne, według nich, inwestycje np. budowę domów polskich, czy obiektów sakralnych. Problem płynności finansowej nie dotyczy obiektów sakralnych, bo często są one w większej strukturze jak Kościół Katolicki czy Kościół Adwentystów lub innych organizacji.

Trzeba też zaznaczyć, że są obiekty, które wypracowują sobie dochód. Dla przykładu, Dom Orła Białego w Geelong prosperuje całkiem dobrze, jednakże z racji malejącej liczby Polaków żyjących w okolicach Geelong, obiekt otworzył się bardziej na australijskich gości.

Wracając jeszcze do idei tworzenia domów polskich, trzeba wspomnieć, że podobnie jak w przypadku szkół polskich, polskimi obiektami i inicjatywami zarządzały powstałe w tym celu stowarzyszenia. To one organizowały działania mające na celu zbieranie środków na utrzymanie obiektów i inicjatyw. Wszyscy pamiętamy zabawy muzyczno-taneczne, przedstawienia, pikniki. Obecnie, gdy wybór miejsc rozrywki w mieście jest o wiele szerszy, Polacy korzystają z ogólnodostępnych miejsc, które są otwarte non-stop. Nawet kluby seniora korzystają często z lokalnych ośrodków rad miejskich zamiast w pobliskich Domów Polskich.

Szkoda, że nikt nie wpadł na pomysł stworzenia codziennej szkoły polskiej lub przedszkola z australijskim programem nauczania, w których nauczany byłby również język polski. Szkoda również nie założono funduszu rezerwowego, który zabezpieczałby na długie lata środki na pomoc w czasach kryzysu. Dla przykładu, w Ameryce na przełomie XIX i XX wieku tworzono polskie instytucje ubezpieczeniowe, które istnieją do dzisiaj. Związek Narodowy Polski, Polish Roman Catholic Union, czy Polish Women Alliance w Chicago – są to profesjonalne firmy, które wypracowują zysk ze składek ubezpieczeniowych swoich akcjonariuszy, dzięki czemu mogą finansować różne przedsięwzięcia polonijne, np. utrzymać Muzeum Polonii Amerykańskiej w Chicago.

J.T.: Wspominał Pan, że nie założono funduszu rezerwowego. A Fundusz Wieczysty im. Gen. Juliusza Kleeberga?

Z.D.: Fundusz Wieczysty im. Gen. Juliusza Kleeberga utworzono w 1964 roku. Na początku Fundusz ten miał być na stworzenie profesjonalnego sekretariatu Rady Naczelnej Polonii Australijskiej. Kiedy przyszło do organizanizacji obchodów 1000-lecia Chrztu Polski stwierdzono, że ważniejsze jest zebranie funduszy na wybudowanie Kościoła w Marayong i utworzenie tam ośrodka polskiego. I z tym się zgadzam, bo wtenczas był to priorytet.

Potem, jak już zaczęto tworzyć ten Fundusz, pojawiły się inicjatywy potrzebujące jego wsparcia (np. festiwal PolArt, młodzież, harcerze), więc w pewnym momencie zapomniano już, że te środki miały być przeznaczone na finansowanie sekretariatu Rady. Do pewnego czasu ten Fundusz się powiększał poprzez organizację różnych imprez, otrzymywanie darowizn.

Pomimo tego, że Fundusz Wieczysty miał początkowo być oparty na koncepcji „trustu” zarządzanego przez powierników (Trustees), to był bardzo konserwatywnie inwestowany. W pewnym momencie, działacze tego Funduszu poumierali, a nowi, młodsi działacze, nie za bardzo kwapili się do organizowania imprez dochodowych, aby zasilić ten Fundusz. A warto zaznaczyć, że wypłaty z Funduszu były corocznie. Doszło to tego, że w znacznej części dochód zjadała inflacja.

W ostatnim czasie kilku działaczy stwierdziło, że trzeba to trochę inaczej ustawić. Miejmy nadzieję, że będzie to teraz lepiej pracowało.

W 2020 roku powstał fundusz Perpetual Fund of the Polish Community Council of Australia, którego zadaniem było skumulowanie funduszy z różnych fundacji (w tym z Funduszu Wieczystego im. Gen. Juliusza Kleeberga, z Funduszu Ewy Malewicz, z darowizny Pani Ireny Gomułkowej, Pana Janusz Franckiewicza i innych osób), tak aby wszystko było w jednym miejscu i mogło być lepiej zarządzane. Organizacją zarządzającą tymi środkami, inwestującą je, a potem przeznaczającą dochód na program grantowy jest Equity Trustees. W tym Funduszu ulokowanych jest ponad 700 tys. dolarów. Niby jest to duża suma, ale na pewno nie wystarczająca na wszystkie potrzeby całej infrastruktury polonijnej w Australii.

50 lat Funduszu Wieczystego Polonii Australijskiej im. Gen. Juliusza Kleeberga – prezentacja TUTAJ oraz nagranie z prezentacji poprowadzonej przez prof. Andrzeja Kozek TUTAJ

Warto zaznaczyć, że zadanie wspierania polskich organizacji i inicjatyw pełnią także inne fundusze np. Fundacja Stanisława Bluma (która rozdaje w grantach średnio 50-60 tys. dolarów), czy też Rospond Foundation (wspierająca Festiwal PolArt).

Fundacja Rady Naczelnej Polonii Australijskiej (Perpetual Fund of the Polish Community Council of Australia) pierwsze granty będzie rozdawać w 2022 roku.

Są jeszcze środki finansowe (ok. 1 mln dolarów) w posiadaniu Zarządu Krajowego Stowarzyszenia Polskich Kombatantów (SPK). Pieniądze te miały być przeznaczone na utworzenie Fundacji SPK. Założenie dawnych działaczy SPK było takie, że jeśli dane koło SPK rozwiązuje się to jego majątek jest automatycznie przekazywany do tej fundacji. Niestety fundusz ten nie generuje odpowiedniej ilości pieniędzy ani na pomoc organizacjom polonijnym, ani na zaspokojenie potrzeb istniejących jeszcze kół SPK w Australii.

J.T.: Drugim wyzwaniem stojącym przed Polonią jest według Pana malejąca atrakcyjność tego, co robi Polonia dla drugiego i trzeciego pokolenia Australijczyków polskiego pochodzenia.

Z.D.: Tak. Przy możliwościach współczesnej techniki, polska społeczność oferuje zdecydowanie za mało. Dobrze, że wciąż jest możliwość organizowania imprez ogólnodostępnych dla szerszego grona odbiorców, takich jak Polski Festiwal na Federation Square w Melbourne, Polskie Boże Narodzenie na Darling Harbour w Sydney oraz Dożynki w Adelajdzie. Imprezy te mają ugruntowaną renomę, która gwarantuje wysoką jakość programu artystycznego i kulturalnego, który może przyciągnąć drugie i trzecie pokolenie Australijczyków polskiego pochodzenia i w jakiś sposób zaciekawić ich, przyciągnąć na przykład do zespołów ludowych. Niewątpliwie zorganizowanie takich imprez jest nie tylko kosztowne, ale także wymaga do zaangażowania wielu ludzi. Dopóki ten sztab ludzi jest w stanie się zebrać i zorganizować imprezę to dobrze. Zobaczymy jak będzie dalej.

Oprócz wspomnianych imprez nie widzę innych inicjatyw, które zachęcałaby do przyłączenia się do społeczności polskiej.

J.T.: Trzecim wyzwaniem jest malejąca aktywność młodzieży polskiego pochodzenia.

Z.D.: Widać to chociażby po malejącej liczbie uczniów w szkołach polskich czy harcerzy. Wśród polonijnych organizacji młodzieżowych, największą szansę na rozwój, a przynajmniej na przetrwanie, widzę dla zespołów pieśni i tańca. I chociaż nie wszyscy tancerze umieją mówić po polsku, to jednak podzielają wspólną pasję do pielęgnowania polskich tradycji muzycznych i tanecznych.

J.T.: I wyzwanie czwarte – małe zaangażowanie Polaków w wieku średnim w działania polonijne.

Z.D.: Związane jest to przede wszystkim z faktem, iż osoby w średnim wieku wciąż jeszcze pracują zawodowo. Te osoby co mogą i chcą, wspierają zespoły sportowe np. piłkarskie czy siatkarskie.

J.T.: Wracając do pierwszego wyzwania – zabezpieczenie majątku trwałego Polonii, czy wiadomo, ile dotychczas obiektów straciła Polonia australijska?

Z.D.: W ciągu powojennej historii Polonia straciła kilka obiektów: Centralny Dom Polski w Melbourne przy La Trobe Street, Dom Kombatanta we Flemington, Dom Polski „Millenium” w Footscray, ośrodek harcerski na Hindmarsh Island w Australii Południowej i Klub SPK w Canberze. Powody utraty tych obiektów były różne, począwszy od nietrafionych decyzji inwestycyjnych, poprzez nieporozumienia między działaczami, brak ludzi do prowadzenia obiektu, kończąc na przejęciu obiektu przez organizację zmieniającą swój profil działalności z polonijnej na wielokulturową.

Ostatnio udało się uratować Klub Polski w Milton w Queensland. Przez jakiś czas ograniczano tam zapisy nowych członków do stowarzyszenia. Prawdopodobnie po to, aby ograniczyć liczbę osób decydujących o zarządzaniu obiektem. Dzięki doprowadzeniu do zmiany zarządu i uruchomieniu na nowo zapisów do stowarzyszenia, doszło przeszło 600 nowych członków. Ważne, że zmiana dokonała się szybko i sprawnie, i że udało się uratować ten obiekt.

Wciąż są obiekty w Brisbane, Adelajdzie, Hobart, Perth, Newcastle, Woolongong i Melbourne, które w niedalekiej przyszłości mogą podzielić los innych utraconych obiektów. Głównie ze względu na brak funduszy na ich utrzymanie oraz ludzi do ich prowadzenia.

Warto zaznaczyć, że straciliśmy również wiele prywatnych nieruchomości, które przeszły na własność skarbu państwa, bowiem ich właściciele zmarli bezpotomnie i nie pozostawili testamentów. Może gdyby była większa świadomość wśród naszej społeczności polonijnej, że można przepisać swój majątek w testamencie organizacji polonijnej, to dzięki tym darowiznom organizacje polonijne mogłyby działać sprawniej, wiedząc, że mogą liczyć na zabezpieczenie finansowe.

J.T.: Pozwoli Pan, że zmienię teraz zakres pytań i spytam o to kiedy przyjechał Pan do Australii? Jakie były okoliczności tego przyjazdu?

Z.D.: Do Australii przyjechałem w 1987 roku. Przyjechałem na wakacje do mamy, która przyjechała tutaj wcześniej na zaproszenie cioci. Ciocia wraz z synami przyleciała do Australii w 1949 r. z Francji, gdzie przebywali po wojnie. Może ujmę to tak, do Australii przyjechałem na wakacje, z których jeszcze nie wróciłem…

J.T.: Czym zajmował się Pan po przyjeździe do Melbourne?

Z.D.: Z racji na fakt, że nie mogłem liczyć na pracę w swoim zawodzie (historyk), zacząłem pracę w fabrykach i na budowach. Nie obnosiłem się ze swoim wykształceniem. Liczyła się praca i to, że trzeba zrobić ją dobrze.

Języka angielskiego uczyłem się w pociągu (czytając podręcznik do nauki języka angielskiego) oraz w pracy. Uczęszczałem także na dwa semestry zajęć wieczorowych nauki angielskiego (dwa razy w tygodniu) do Myer House przy Elizabeth Street w Melbourne.

W późniejszych latach pracowałem także w Polskim Biurze Opieki przy Federacji Polskich Organizacji w Wiktorii, w „Tygodniku Polskim”, w introligatorniach oraz w służbie cywilnej (public service). Jeśli miałbym policzyć, w ilu zawodach dane było mi pracować przez całe moje życie, to byłoby to 16 zawodów.

Czasami trzeba ponieść wysoką cenę za to, że podjęło się decyzję o opuszczeniu Ojczyzny.

Barbara Capewell, Jannette Obuch-Wells, Zdzisław Derwinski, Aniela Kociuba – spotkanie Polish Australia Writers (sekcja MAPA) w Klubie Polskim w Albion (2019)
Stephen Grzegorczyn, Elizabeth Epstein, Margaret Benham – spotkanie Polish Australia Writers (sekcja MAPA) w Klubie Polskim w Albion (2019)

J.T.: Czy od początku swojego pobytu w Australii chciał Pan zaangażować się w działalność na rzecz Polonii? Czy działalność polonijna sama pana „odnalazła”?

Z.D.: Nie, wcale nie chciałem angażować się w żadną działalność społeczną. Mając już doświadczenia pracy społecznej z Polski, wiedziałem, ile zabiera to zdrowia, czasu, pracy i pieniędzy. Mogę więc powiedzieć, że praca społeczna raczej sama mnie odnalazła.

W 1989 roku wygłosiłem wykład nt. powstania warszawskiego w Polskim Kole Kulturalno-Artystycznym w Melbourne. Po wykładzie podszedł do mnie Józef Kuszell, ówczesny prezes Federacji Polskich Organizacji w Wiktorii i zapytał, czy nie mógłbym dołączyć do Komitetu Redakcyjnego Kroniki Federacji? Nie wiem co mnie podkusiło, ale wyraziłem zgodę. Po Kronice pojawiły się kolejne inicjatywy – taki efekt domina, poczucie obowiązku nie pozwala mi zakończyć tej gry. I tak od ponad 30 lat działam społecznie na rzecz Polonii australijskiej. Czuję, że teraz nadszedł czas, aby przekazać pałeczkę komuś młodszemu, z nowymi pomysłami.

Dr Zdzislaw Derwinski i prof. Marek Jan Chodakiewicz – Konsulat Generalny RP w Nowym Jorku – Sesja Stałej Konferencji Muzeów, Archiwów i Bibliotek Polskich na Zachodzie (2017)
Prezes Instytutu Pamięci Narodowej dr Jarosław Szarek i dr Zdzisław Derwiński – Sesja Stałej Konferencji Muzeów, Archiwów i Bibliotek Polskich na Zachodzie (Lublin 2019)

J.T.: Czy czuje Pan satysfakcję ze swojej pracy społecznej i dokonań w tym obszarze?

Z.D.: Czuję niedosyt, że nie udało się zrobić więcej, lepiej. Może nie było sprzyjających warunków, atmosfery, zrozumienia czy poparcia w społeczności polonijnej, aby te rzeczy mogły być zrobione inaczej. Myślę jednak, że jeżeli zaangażowałem się w te inicjatywy, to widocznie tak mi było pisane. Moim największym marzeniem jest to, aby wszystkie rozpoczęte inicjatywy zakończyły się pomyślnie. Mam też nadzieję, że nowe pokolenie działaczy polonijnych pociągnie Muzeum i Archiwum Polonii Australijskiej i postawi je na solidnych fundamentach, bo zdecydowanie jest to potrzebne.

Dr Zdzisław Andrzej Derwiński – absolwent Wydziału Filozoficzno-Historycznego Uniwersytetu Wrocławskiego. Doktor nauk historycznych (1987). Działacz polonijny. Redaktor naczelny „Tygodnika Polskiego” (1998-2002). Współzałożyciel Muzeum i Archiwum Polonii Australisjkiej. Prezes MAPA (1992-1999, od 2017 -).

Odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski, za wybitne zasługi w działalności polonijnej oraz za popularyzowanie polskiej historii przez prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej Andrzeja Dudę podczas jego wizyty w Australii w 2018 r.


Zdjęcie z miniatury: Prezes Instytutu Pamięci Narodowej dr Jarosław Szarek i dr Zdzisław Derwiński – Sesja Stałej Konferencji Muzeów, Archiwów i Bibliotek Polskich na Zachodzie (Lublin 2019)